Znowu dymi w Benriach

Znowu dymi w Benriach

02/03/2021

Destylarnia Benriach to średniej wielkości (wydajność 2 mln litrów czystego alkoholu rocznie) wytwórnia whisky słodowej z regionu Speyside. Jest to jedna z tych destylarni, które czasami określa się wiktoriańskimi, ze względu na okres, w którym powstała i panującą ówcześnie w Wielkiej Brytanii królową Wiktorię Hanowerską. To właśnie na końcówkę jej panowania, czyli koniec XIX wieku, przypadł największy dotąd boom w szkockim przemyśle gorzelnianym. A co za tym idzie, największa liczba nowo wybudowanych i uruchomionych destylarni. Pierwsze dekady XXI wieku, czyli nasze czasy, mają szansę choć w pewnym stopniu do tamtego okresu rozwoju nawiązać, ale to zupełnie odrębna historia.

Koniec XIX wieku to tryumfy święcone przez szkocką whisky na rynkach całego świata, w tym głównie za oceanem. Wydawało się wówczas, że same niebiosa przychyliły się modłom szkockich gorzelników i raz po raz sypały im płatki kwiatów pod nogi w zwycięskim pochodzie po tym łez padole. Najpierw wypleniły francuskie winnice, pozbawiając świat koniaku i brandy, dały wynalazek kolumny rektyfikacyjnej, której produkt – whisky zbożowa – pozwoliła przełamać często nieakceptowalny, silny i wymagający smak tradycyjnej whisky słodowej, wreszcie przyniosła w wielu miejscach świata względny dobrobyt, który oznaczał możliwość zakupu coraz to większych ilości whisky, na przykład przez przedsiębiorczych (i spragnionych) Amerykanów. Cóż, że za rogiem czekał kryzys spowodowany w dużej mierze przez zachłannych i niecałkiem uczciwych braci Pattison, a w dalszej kolejności wojna, kryzys i prohibicja. Jednak niemal do końca XIX wieku whisky szkocka miała się doskonale.

Benriach znajduje się tuż za rogatkami Elgin, największego miasta regionu Speyside, niegdyś silnego ośrodka z jedną z największych katedr gotyckich w Europie (dziś monumentalne ruiny). Trudno jej nie zauważyć, gdy wyjeżdża się z Elgin w stronę tego, co nazwalibyśmy sercem Speyside – destylarni Macallan, Glenfiddich, Aberlour, Glenfarclas czy Glen Grant. Trudno również nie zauważyć jednej z charakterystycznych cech architektonicznych budowanych w tamtych czasach destylarni whisky, a mianowicie zwieńczenia jednego z budynków w postaci dachu przypominającego do złudzenia orientalną pagodę. To także wiktoriański wynalazek. Niejaki Charles Doig, architekt z Elgin, autor projektów licznych szkockich destylarni whisky, wpadł na pomysł iż taki kształt dachu i wentylatora na szczycie suszarni słodu pozwoli na lepsze, bardziej efektywne wykorzystanie ciepła, szybsze i bardziej ekonomiczne suszenie słodu jęczmiennego.

Nie chodziło bynajmniej o dokładniejsze nasycenie suszonego ziarna dymem torfowym, jak często się obecnie uważa. Chodziło o ergonomię, większą opłacalność, mniejsze straty. Im bardziej opóźnimy ucieczkę gorącego powietrza cyrkulującego nad suszonym słodem, tym mniej za paliwo zapłaci producent, a tym samym mniejsze będą koszty produkcji whisky. A że tym paliwem często w owych czasach był torf, dochodzimy do sedna – do produkcji dymnej, torfowej whisky.

Torfowa, dymna whisky kojarzona jest przede wszystkim z wyspami – w tym przede wszystkim wyspą Islay – i zachodnim wybrzeżem Szkocji. I rzeczywiście, najpotężniejsze „potwory torfowe,” jak często określana jest dymna whisky, pochodzą właśnie stamtąd. Region Speyside i generalnie Highlands (którego częścią wszak jest właśnie Speyside) to z kolei region whisky łagodnych, owocowych, kwiatowych, czy wreszcie takich, gdzie za aromat i smak odpowiada w dużej mierze długoletnia maturacja trunku w beczkach po sherry. Nie zawsze tak jednak było. Tradycyjny torf, stosowany na północy Szkocji do zaspokajania wszelkich potrzeb opałowych, odcisnął swoje piętno również na charakterystyce wytwarzanej i tam właśnie whisky. Dopiero rozwój sieci kolejowej w regionie pozwolił na tanie dostawy węgla i koksu, dzięki którym można było pozbyć się ze smaku lokalnej whisky drażniących nut fenolowych, rodem wprost z torfu. Transport na zachodnie wybrzeże i na wyspy pozostał kłopotliwy do dziś, tam więc w dalszym ciągu korzysta się z lokalnego torfu – ku uciesze ogromnych rzesz wielbicieli dymnej whisky.

Już około dwie dekady temu jednak producenci owych łagodnych i delikatnych whisky ze Speyside i Highlands zaczęli zazdrosnym okiem spoglądać na lawinowo rosnącą popularność whisky torfowych, dymnych, wymagających, wytwarzanych na szkockich wyspach. Świat wielbicieli whisky kompletnie zwariował na punkcie takich marek, jak Ardbeg, Lagavulin, Laphroaig, Ledaig czy Bowmore. Okazało się, że dym torfowy w aromacie i smaku whisky potrafi dla wielu konsumentów być najważniejszym lub jednym z najważniejszych czynników pomagających podjąć decyzję o zakupie tej czy innej whisky. Dało to producentom z innych regionów do myślenia. Pomijając romantyczne opowieści, produkcja whisky to przecież biznes. Zaczęły się początkowo nieśmiałe, później zakrojone na szerszą skalę próby powrotu do wytwarzania whisky na bazie torfowego, dymnego słodu. Obecnie kilkanaście destylarni z Highlands i Speyside ma w swojej stałej ofercie edycje whisky torfowej. Na dobrą sprawę, można już mówić o klasykach tego gatunku, whisky takich jak Tomatin Cu Bocan, Ballechin z Edradour, Ballantruan z Tomintoul, czy eleganckie edycje torfowe z Balvenie, Glendronach, torfowe anCnoc (z destylarni Knockdhu), wreszcie właśnie torfowa Benriach, która była pierwszą przyczyną powstania niniejszych rozważań.

Na rynku nie tak dawno pojawiły się dwie edycje Benriach, opatrzone przydomkiem Smoky. Są one częścią nowej stałej oferty destylarni – Benriach The Smoky Ten (10yo) i Benriach The Smoky Twelve (12yo). Ta ostatnia dojrzewana częściowo w beczkach po marsali. Przyszedł czas na dymną edycję w cenionej przez wielbicieli whisky postaci cask strength. Tak powstała debiutująca w tych dniach Benriach Smoke Season, whisky bez deklaracji wieku, butelkowana z mocą 52,8% vol., dojrzewana w kombinacji beczek first-fill po burbonie i intensywnie wypalanych beczek ze świeżego amerykańskiego dębu. Dostępna w cenie detalicznej 53,00 GBP.

Benriach Smoke Season powstaje w czasie jednego okresu w roku, kiedy to destylarnia zajmuje się produkcją właśnie tego typu dymnej whisky (stąd słowo „season” w nazwie trunku). W związku jednak z tym, że torf wydobywany i stosowany na stałym lądzie różni się swoją charakterystyką od torfu z Islay, zachodnich wybrzeży czy pozostałych wysp, różny od tamtych torfowych potworów będzie także profil dymnego, torfowego Speysidera. Nie znajdziemy tu akcentów morskich, jodowych, medycznych, tak charakterystycznych głównie dla Islay. Torf ze stałego lądu powstawał głównie z obumierającego drewna i wrzosów, i pochodzące właśnie z nich akcenty znajdziemy w gotowej whisky. Jak twierdzi producent, Benriach Smoke Season – ta konkretna kombinacja torfu, dymu i wpływu takich, a nie innych beczek wybranych do dojrzewania – oferuje nuty słodkiego karmelu, jabłka pieczonego z cynamonem, przypalonej skórki pomarańczy i orzechów. No i dymu, rzecz jasna. Całość zapowiada się intrygująco, a nam pozostaje czekać na pierwsze dostawy.

Ciesząca się ogromną i wciąż rosnącą popularnością wśród polskich wielbicieli whisky Benriach dostępna jest w niezwykle bogatej ofercie za pośrednictwem Domu Whisky Online. Będą wśród nich przede wszystkim edycje zabutelkowane przez poprzedniego właściciela destylarni, Billy’ego Walkera, który wydatnie przyczynił się do podniesienia popularności Benriach. Są wśród nich jednak i edycje historyczne, pochodzące od niezależnych dystrybutorów, jak i – a może przede wszystkim – aktualna oferta Brown-Forman, aktualnego właściciela gorzelni. Który, jak widać, nie zasypia gruszek w popiele i pracuje nad przygotowaniem coraz to nowych elementów stałej oferty. A jeśli dodamy, że nad selekcją pieczę trzyma Master Blender, dr Rachel Barrie, to można być spokojnym, że z czasem oferta ta będzie coraz szersza i coraz ciekawsza. Czego wszystkim życząc, zachęcamy do zajrzenia na półki Domu Whisky Online w poszukiwaniu tej swojej edycji Benriach.


[02.03.2021 / zdjęcie: Brown-Forman]

Pokaż więcej wpisów z Marzec 2021
pixel