Więcej torfu!
07/11/2017
Czasy, kiedy nawet najbardziej popularne marki single malt whisky miały w swej oficjalnej ofercie co najwyżej dwie-trzy edycje, a ich profil mógł się różnić tylko nieznacznie, głównie w zależności od beczek zastosowanych w danej selekcji, należą już do odległej przeszłości. Już od ponad dekady wyobraźnię wielbicieli whisky rozpalają do czerwoności trzy magiczne litery – ppm. I o ile jeszcze na przełomie wieków zawartość torfowych fenoli była niejako na stałe przypisana do destylarni, to w ostatnim czasie coraz częściej dowiadujemy się, że w wielu miejscach Szkocji eksperymentowano z tym – tradycyjnym wszak – sposobem suszenia słodu jęczmiennego.
Na Islay, wyspie słynącej z najwyższej jakości torfowych whisky, Bruichladdich raz po raz bije rekordy poziomu zatorfowienia swojej Octomore. W przypadku Octomore Masterclass 8.03 osiągnięto niewiarygodny poziom 309 ppm w słodzie jęczmiennym. Co ciekawe, w tej konkurencji nikt nawet nie próbuje stawać w szranki z Bruichladdich. Od chwili wprowadzenia na rynek pierwszych edycji Octomore, są oni niekwestionowanym liderem.
Jednak, jak się dowiadujemy raz po raz, destylarnie niekoniecznie kojarzone z torfowym dymieniem, zlokalizowane w regionach słynących raczej z delikatności i subtelności, coraz częściej decydują się na butelkowanie rezultatów swoich eksperymentów sprzed dekady lub więcej. Dla niejednego wielbiciela whisky niemałym zaskoczeniem była premiera Balvenie Peated 14yo. Torf do swojego portfolio na stałe dorzuciła Tomatin (edycja Cù Bòcan), od chwili reaktywacji z torfem coraz śmielej poczyna sobie BenRiach, a nawet Tomintoul czy Edradour.
W ostatnich dniach do torfowych eksperymentów przyznały się dwie kolejne destylarnie, obydwie z Highlands – Knockdhu i Glenturret. W przypadku Knockdhu można mówić o recydywie, gdyż z tej destylarni, należącej do Inver House Distillers, już mieliśmy sposobność cieszyć się całą serią torfowych whisky. Były to wprowadzone na rynek trzy lata temu anCnoc Rutter, anCnoc Flaughter, anCnoc Tushkar i anCnoc Cutter. Od tamtej pory pojawiły się jeszcze trzy whisky z Knockdhu o wyraźnym stopniu torfowego zadymienia. Wszystkie były edycjami bez deklaracji wieku (tzw. NAS). Podobnie jest z wprowadzoną właśnie na rynek anCnoc Peatheart, jednak mamy tu do czynienia z whisky wyjątkową, przynajmniej w skali destylarni. Mianowicie anCnoc Peatheart to whisky wydestylowana na bazie słodu dymionego do poziomu 40 ppm, co – przynajmniej w tej kategorii – stawia ją na równi z szeregiem prawdziwych torfowych potworów z Islay. Jest to, naturalnie, najbardziej torfowa whisky, jaka wypuszczona została dotąd na rynek przez tego producenta.
Peatheart jest whisky dojrzewaną w beczkach po burbonie. Mimo braku deklaracji wieku, jest to whisky co najmniej dziesięcioletnia, a więc trudno jej zarzucić brak dojrzałości. Dla porównania, najbardziej bodaj znana standardowa wersja torfowej Laphroaig z Islay to również whisky 10-letnia, o zawartości fenoli torfowych na poziomie ok. 40 ppm. Wcześniejsze torfowe edycje anCnoc opisywane były zawartością fenoli torfowych w gotowym destylacie, a więc były zdecydowanie bardziej torfowe niż whisky o analogicznym poziomie ppm w słodzie jęczmiennym. Jednak w przypadku Peatheart zrezygnowano z tej praktyki – tutaj mamy do czynienia z informacją o zadymieniu słodu. Przedstawiciel producenta oświadczył, że zmiana ta podyktowana jest chęcią przystosowania swojej nomenklatury do tej powszechnie obowiązującej w branży. Podejrzewać jednak można, że chodziło o „ładniejszą,” robiącą większe wrażenie wartość wydrukowaną dumnie na etykiecie.
Peatheart jest whisky niefiltrowaną, butelkowaną w postaci 46% vol. Koszt pojedynczej butelki w detalu określony został na £52. Dobrą wieścią będzie pewno także to, że nie jest to edycja limitowana. AnCnoc Peatheart dołącza do stałej, podstawowej oferty destylarni.
Na marginesie warto przypomnieć, że anCnoc to marka whisky wytwarzanej w Knockdhu, destylarni znajdującej się w miejscowości Knock w Aberdeenshire, na wschód od Keith, w bezpośredniej bliskości regionu Speyside. Zwykle whisky wytwarzana w danej destylarni nosi jej nazwę, jednak w przypadku Knockdhu nazwę whisky zmieniono w 1993 roku na anCnoc (początkowo w zapicie An Cnoc), by ta nie myliła się z trunkiem powstającym w Knockando w Speyside.
Na Islay, wyspie słynącej z najwyższej jakości torfowych whisky, Bruichladdich raz po raz bije rekordy poziomu zatorfowienia swojej Octomore. W przypadku Octomore Masterclass 8.03 osiągnięto niewiarygodny poziom 309 ppm w słodzie jęczmiennym. Co ciekawe, w tej konkurencji nikt nawet nie próbuje stawać w szranki z Bruichladdich. Od chwili wprowadzenia na rynek pierwszych edycji Octomore, są oni niekwestionowanym liderem.
Jednak, jak się dowiadujemy raz po raz, destylarnie niekoniecznie kojarzone z torfowym dymieniem, zlokalizowane w regionach słynących raczej z delikatności i subtelności, coraz częściej decydują się na butelkowanie rezultatów swoich eksperymentów sprzed dekady lub więcej. Dla niejednego wielbiciela whisky niemałym zaskoczeniem była premiera Balvenie Peated 14yo. Torf do swojego portfolio na stałe dorzuciła Tomatin (edycja Cù Bòcan), od chwili reaktywacji z torfem coraz śmielej poczyna sobie BenRiach, a nawet Tomintoul czy Edradour.
W ostatnich dniach do torfowych eksperymentów przyznały się dwie kolejne destylarnie, obydwie z Highlands – Knockdhu i Glenturret. W przypadku Knockdhu można mówić o recydywie, gdyż z tej destylarni, należącej do Inver House Distillers, już mieliśmy sposobność cieszyć się całą serią torfowych whisky. Były to wprowadzone na rynek trzy lata temu anCnoc Rutter, anCnoc Flaughter, anCnoc Tushkar i anCnoc Cutter. Od tamtej pory pojawiły się jeszcze trzy whisky z Knockdhu o wyraźnym stopniu torfowego zadymienia. Wszystkie były edycjami bez deklaracji wieku (tzw. NAS). Podobnie jest z wprowadzoną właśnie na rynek anCnoc Peatheart, jednak mamy tu do czynienia z whisky wyjątkową, przynajmniej w skali destylarni. Mianowicie anCnoc Peatheart to whisky wydestylowana na bazie słodu dymionego do poziomu 40 ppm, co – przynajmniej w tej kategorii – stawia ją na równi z szeregiem prawdziwych torfowych potworów z Islay. Jest to, naturalnie, najbardziej torfowa whisky, jaka wypuszczona została dotąd na rynek przez tego producenta.
Peatheart jest whisky dojrzewaną w beczkach po burbonie. Mimo braku deklaracji wieku, jest to whisky co najmniej dziesięcioletnia, a więc trudno jej zarzucić brak dojrzałości. Dla porównania, najbardziej bodaj znana standardowa wersja torfowej Laphroaig z Islay to również whisky 10-letnia, o zawartości fenoli torfowych na poziomie ok. 40 ppm. Wcześniejsze torfowe edycje anCnoc opisywane były zawartością fenoli torfowych w gotowym destylacie, a więc były zdecydowanie bardziej torfowe niż whisky o analogicznym poziomie ppm w słodzie jęczmiennym. Jednak w przypadku Peatheart zrezygnowano z tej praktyki – tutaj mamy do czynienia z informacją o zadymieniu słodu. Przedstawiciel producenta oświadczył, że zmiana ta podyktowana jest chęcią przystosowania swojej nomenklatury do tej powszechnie obowiązującej w branży. Podejrzewać jednak można, że chodziło o „ładniejszą,” robiącą większe wrażenie wartość wydrukowaną dumnie na etykiecie.
Peatheart jest whisky niefiltrowaną, butelkowaną w postaci 46% vol. Koszt pojedynczej butelki w detalu określony został na £52. Dobrą wieścią będzie pewno także to, że nie jest to edycja limitowana. AnCnoc Peatheart dołącza do stałej, podstawowej oferty destylarni.
Na marginesie warto przypomnieć, że anCnoc to marka whisky wytwarzanej w Knockdhu, destylarni znajdującej się w miejscowości Knock w Aberdeenshire, na wschód od Keith, w bezpośredniej bliskości regionu Speyside. Zwykle whisky wytwarzana w danej destylarni nosi jej nazwę, jednak w przypadku Knockdhu nazwę whisky zmieniono w 1993 roku na anCnoc (początkowo w zapicie An Cnoc), by ta nie myliła się z trunkiem powstającym w Knockando w Speyside.
Pokaż więcej wpisów z
Listopad 2017