W ostatnich latach, w obliczu bezprecedensowego boomu na szkocką whisky, jej producenci dwoją się i troją, by zapewnić nam jak najwyższą jakość trunków w możliwie dużej ilości, by sprostać popytowi. Jednym z wyzwań na drodze do pełnej satysfakcji - zarówno producentów, jak i konsumentów - jest niewystarczający dostęp do wysokiej jakości beczek. A co do jednego wszyscy koneserzy są chyba zgodni. Whisky musi odleżeć swoje lata w jak najlepszych, aktywnych beczkach.
Już pod koniec ubiegłego wieku rozpoczęły się eksperymenty z procesem dodatkowej maturacji, tzw. wood finishing, w których brylowały Balvenie, Glenmorangie i Glen Moray. Niemałymi sukcesami na tym polu mogła się poszczycić również Bowmore, czy sześć destylarni Diageo, które mniej więcej w tym samym czasie zaczęły oferować specjalne wersje (Distillers Edition) swoich whisky wchodzących w skład niezwykle popularnej serii Classic Malts of Scotland, czyli Oban, Talisker, Lagavulin, Glenkinchie, Cragganmore i Dalwhinnie. Nie można w tym miejscu nie wspomnieć pionierskiej pracy, jaką w tę specyficzną technikę maturacji włożyła firma Murray McDavid i osobiście Jim McEwan, który na przełomie wieków przystąpił do tego niezależnego bottlera i właściciela destylarni Bruichladdich.
Dziś nikt nie kwestionuje dobrodziejstw procesu dodatkowej maturacji, a jej powszechność zdaje się dowodzić skuteczności. Bodaj wszyscy producenci whisky - od tych małych, raczkujących dopiero w świecie whisky, po wielkie koncerny - oferują szeroki zakres dodatkowo dojrzewanych, czy też jak się popularnie mówi, finiszowanych whisky. Do tego procesu wykorzystuje się beczki po wszelkiego rodzaju trunkach, a nie tak dawno wprowadzone przez Scotch Whisky Association przepisy dopuściły cały szereg niegdyś zabronionych beczek do użytkowania przez producentów whisky szkockiej.
Destylarnia Glenlivet, obecnie jeden z największych producentów szkockiej whisky słodowej (single malt whisky) wprowadziła właśnie do swojej oferty nowość, whisky poddaną dodatkowej maturacji w beczce niezwykłej, określonej przez producenta jako "fusion cask". W tym przypadku starannie wyselekcjonowane beczki first-fill po rumie oraz beczki po burbonie zostały rozebrane przez bednarzy, po czym nowe beczki zostały złożone z klepek jednego i drugiego rodzaju. Mamy więc do czynienia - jak twierdzi producent, po raz pierwszy w historii whisky szkockiej - z beczkami wykonanymi zarówno z dębiny sezonowanej burbonem, jak i rumem.
The Glenlivet Fusion Cask (40% vol.) to whisky dojrzewana z wykorzystaniem takich właśnie innowacyjnych beczek. Część destylatu dojrzewała wyłącznie w beczkach po burbonie, podczas gdy jego część została przelana na końcowy etap dojrzewania właśnie do takich beczek typu fusion cask. W rezultacie otrzymano whisky, w której bukiecie odnajdziemy, według opisu producenta, nuty pomarańczy, sosu waniliowego, karmelu, kokosów i skórki cytryny. W smaku powinniśmy oczekiwać soczystych moreli, świeżych jabłek, bananów i toffi oraz subtelne akcenty cynamonu.
Destylarnia Glenlivet, jedna z najstarszych wytwórni whisky w regionie Speyside, świętuje w tym roku swoją dwusetletnią rocznicę. Założona została - a właściwie zalegalizowana - krótko po tym, jak parlament brytyjski przyjął prawo regulujące produkcję whisky w Szkocji. Ustawa znana powszechnie jako Excise Act z 1983 roku wprowadziła nie tylko nowy, łagodniejszy system opodatkowania produkcji whisky, ale też cały szereg przepisów dotyczących samego procesu produkcji, definiując whisky szkocką na całe stulecia. Wiele rozwiązań przewidzianych ówczesnymi przepisami obowiązuje do dziś.
W bieżącej ofercie Domu Whisky Online znajduje się szeroki wybór whisky pochodzących z tej legendarnej i zasłużonej dla szkockiego przemysłu gorzelniczego destylarni. Zapraszamy do odwiedzin i śledzenie nowości - kto wie, być może wkrótce i u nas pojawi się innowacyjna The Glenlivet Fusion Cask.
[14.02.2024 / zdjęcie: The Glenlivet]