Jeśli nie słyszeliście jeszcze nigdy o destylarni Stirling, to nie ma powodów do niepokoju. Ta niewielka gorzelnia, zlokalizowana – jak sama nazwa wskazuje – w miasteczku Stirling, dotąd zajmowała się produkcją ginu. To jednak wkrótce ma się zmienić, tymczasem jednak destylarnia proponuje pierwsze edycje whisky, pochodzące od innych producentów.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, jest to praktyka stosowana dość powszechnie przez nowo otwierane destylarnie. Jednak nad whisky firmowanymi przez destylarnie Stirling warto się pochylić choćby tylko z tego względu, że są one jednocześnie próbą przywrócenia pamięci o destylarniach zamkniętych lata temu, kompletnie zapomnianych. Seria Sons of Scotland ma stanowić zapowiedź whisky destylowanej w destylarni Stirling, u stóp imponującego zamczyska, a poszczególne edycje noszą nazwy owych starych wytwórni whisky szkockiej. Jak dotąd, wszystkie nazwy pochodzą od zamkniętych lata temu destylarni w Stirlingshire.
W tych dniach w sprzedaży pojawiły się dwie edycje whisky – The Arngibbon, pochodząca ze Speyside, oraz The Cashly, reprezentująca w tej kolekcji region Highland. Obydwie zabutelkowano bez filtracji i bez karmelu, z mocą 46%. Obydwie także są edycjami single cask, czyli każda stanowi zawartość pojedynczej beczki. The Arngibbon i The Cashly pochodzą z beczek refill po burbonie, w których każda spędziła 8 lat. Obydwie edycje limitowane są do około 400 butelek, a każda kosztuje 50 funtów.
W najbliższych planach jest wydanie kolejnych dwóch whisky. Tym razem będą to reprezentantki wysp i regionu Lowlands. Ta reprezentująca wyspy będzie nosiła nazwę The Stoneywood, a ta z Lowlands – The Cambusbarron. To również nazwy nieczynnych już destylarni ze Stirlingshire. One także będą stanowić edycje single cask, butelkowane w możliwie najbardziej naturalnej postaci.
Najważniejszym jednak planem destylarni Stirling na ten rok jest uruchomienie produkcji własnej whisky słodowej. Zakończenie prac przygotowawczych i instalacji aparatury odpędowej zaplanowane jest na ten rok, a więc już w 2024 można oczekiwać pierwszej single malt whisky pochodzącej z nowej destylarni. Takie są zresztą oficjalne zapowiedzi Stirling Distillery.
Do niedawna jeszcze produkcja ginu stanowiła dodatkową działalność nowych gorzelni, które z góry zakładały, że docelowo produkować mają whisky. Nie wymagający wieloletniego dojrzewania gin stanowił dobre źródło dochodu niezbędnego do utrzymania zakładu do czasu pojawienia się pierwszej whisky. Zjawisko to stało się powszechne i skutkowało niespotykaną dotąd popularnością ginu. Pojawiły się więc pierwsze gorzelnie specjalizujące się w ginie, a dopiero w późniejszym terminie ewentualnie biorące pod uwagę przejście w świat whisky. Tak było chociażby w przypadku destylarni Beinn an Tuirc na półwyspie Kintyre. Z kolei gin wytwarzany w destylarni Isle of Harris osiągnął taką popularność, że jego sprzedaż w dużej mierze pozwoliła gorzelnikom z Hebrydów Zewnętrznych na to, by ich whisky mogła spokojnie dojrzewać tak długo, jak będzie to konieczne dla osiągnięcia jak najlepszej jakości destylatu. Doskonałej jakości gin wytwarzany jest także w destylarni Dornoch, o której ostatnio głośno zrobiło się z powodu premiery ich pierwszej whisky. Od samego początku swego istnienia destylarnia Eden Mill produkowała zarówno gin, jak i whisky. Gin robi się w GlenWyvis, Bruichladdich czy Tobermory.
O tym, jak nieprzebrana jest oferta ginu, w tym w dużej mierze trunków wytwarzanych właśnie w powiązaniu z whisky, przekonać się można wchodząc w odpowiednią sekcję Domu Whisky Online. Są tacy znawcy rynku alkoholowego, którzy twierdzą, że gin stanie się kolejnym gatunkiem po whisky i rumie, które obecnie wydają się być u szczytu formy.
[21.01.2021 / zdjęcie: Stirling Distillery]