Peruwiańska szkocka?
28/11/2017
Każdy, kto choć pobieżnie zna przepisy regulujące produkcję whisky szkockiej, orientuje się, że jednym z podstawowych warunków, by trunek mógł nazywać się „Scotch” jest lokalizacja całej produkcji – od zacierania po butelkowanie – na terenie Szkocji.
Tymczasem, jak donosi The Spirits Business, wśród tematów dyskutowanych w brytyjskiej Izbie Gmin znalazła się debata dotycząca żądania wysuniętego przez peruwiańskie ministerstwo handlu, a odnoszącego się do – ni mniej ni więcej – umożliwienia produkcji whisky szkockiej w Peru. Ściślej rzecz biorąc, chodzi o zapisy, jakie miałyby znaleźć się w nowej umowie o wolnym handlu, jaka ma być zawarta między Peru a Wielką Brytanią po ostatecznym opuszczeniu przez tę drugą Unii Europejskiej. Peruwiańczycy są bardzo elastyczni – najbardziej zależy im na tym, żeby mieć prawo produkcji szkockiej whisky u siebie od początku do końca. Gdyby jednak ta opcja nie wchodziła w grę, skłonni są zgodzić się, by trunek zawierający 40% whisky wytwarzanej w Peru mógł nosić miano „Scotch”. Ostatecznie zadowolą się możliwością butelkowania szkockiej whisky u siebie.
Jak się dowiadujemy, Peru jest jednym z tych rynków, na których rośnie spożycie whisky szkockiej, a wartość importowanej do kraju whisky w ubiegłym roku wyniosła 32 miliony funtów. Od chwili zawarcia umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a Peru w 2013 roku, nie obowiązuje już cło na import whisky ze Szkocji. Wcześniej wynosiło ono 9%, tak więc najprawdopodobniej na peruwiańskim rynku nastąpił zauważalny spadek cen.
W dobie galopującego populizmu, wystawiającego łeb raz po raz w różnych zakątkach globu, trudno nie zadać pytania – czemu służyć miało wysunięcie tego żądania przez peruwiańskie ministerstwo. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie wyliczenia, słupki i prezentacje w Power Poincie, wskazujące jak ważna dla brytyjskiego eksportu jest whisky szkocka i ile można zyskać, gdyby przynajmniej część tej gałęzi gospodarki „zaimportować” do Peru. Na przykład, w kampanii wyborczej. I tak by mogło być, gdyby nie to, że w Peru nie przewiduje się żadnych wyborów przez najbliższe trzy lata. Ostatnie wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe miały tam miejsce w ubiegłym roku. Czyżby zapytanie Peruwiańczyków „odleżało” w brytyjskiej Izbie Gmin od tamtej pory?
Jaka by nie była przyczyna złożenia takiego wniosku i spodziewane efekty, jedno jest pewne – nie ma mowy o zgodzie na przeniesienie produkcji whisky szkockiej, w najmniejszym nawet fragmencie, poza granice Szkocji. Ani do Peru, ani gdziekolwiek indziej. Scotch Whisky Association nie pozostawia w tej kwestii cienia wątpliwości. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi.
Tymczasem, jak donosi The Spirits Business, wśród tematów dyskutowanych w brytyjskiej Izbie Gmin znalazła się debata dotycząca żądania wysuniętego przez peruwiańskie ministerstwo handlu, a odnoszącego się do – ni mniej ni więcej – umożliwienia produkcji whisky szkockiej w Peru. Ściślej rzecz biorąc, chodzi o zapisy, jakie miałyby znaleźć się w nowej umowie o wolnym handlu, jaka ma być zawarta między Peru a Wielką Brytanią po ostatecznym opuszczeniu przez tę drugą Unii Europejskiej. Peruwiańczycy są bardzo elastyczni – najbardziej zależy im na tym, żeby mieć prawo produkcji szkockiej whisky u siebie od początku do końca. Gdyby jednak ta opcja nie wchodziła w grę, skłonni są zgodzić się, by trunek zawierający 40% whisky wytwarzanej w Peru mógł nosić miano „Scotch”. Ostatecznie zadowolą się możliwością butelkowania szkockiej whisky u siebie.
Jak się dowiadujemy, Peru jest jednym z tych rynków, na których rośnie spożycie whisky szkockiej, a wartość importowanej do kraju whisky w ubiegłym roku wyniosła 32 miliony funtów. Od chwili zawarcia umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a Peru w 2013 roku, nie obowiązuje już cło na import whisky ze Szkocji. Wcześniej wynosiło ono 9%, tak więc najprawdopodobniej na peruwiańskim rynku nastąpił zauważalny spadek cen.
W dobie galopującego populizmu, wystawiającego łeb raz po raz w różnych zakątkach globu, trudno nie zadać pytania – czemu służyć miało wysunięcie tego żądania przez peruwiańskie ministerstwo. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie wyliczenia, słupki i prezentacje w Power Poincie, wskazujące jak ważna dla brytyjskiego eksportu jest whisky szkocka i ile można zyskać, gdyby przynajmniej część tej gałęzi gospodarki „zaimportować” do Peru. Na przykład, w kampanii wyborczej. I tak by mogło być, gdyby nie to, że w Peru nie przewiduje się żadnych wyborów przez najbliższe trzy lata. Ostatnie wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe miały tam miejsce w ubiegłym roku. Czyżby zapytanie Peruwiańczyków „odleżało” w brytyjskiej Izbie Gmin od tamtej pory?
Jaka by nie była przyczyna złożenia takiego wniosku i spodziewane efekty, jedno jest pewne – nie ma mowy o zgodzie na przeniesienie produkcji whisky szkockiej, w najmniejszym nawet fragmencie, poza granice Szkocji. Ani do Peru, ani gdziekolwiek indziej. Scotch Whisky Association nie pozostawia w tej kwestii cienia wątpliwości. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi.
Pokaż więcej wpisów z
Listopad 2017