Owsianka z InchDairnie

Owsianka z InchDairnie

18/06/2019
Jedna z nowych szkockich destylarni, założona w 2016 roku InchDairnie, robi wszystko, by wryć się w świadomość wielbicieli whisky jako gorzelnia nietuzinkowa. Zaczęło się od nietypowego wyposażenia, potem przyszły wieści o eksperymentach z whisky żytnią. Teraz słyszymy o owsie. Ale po kolei.

InchDairnie, młodziutka destylarnia zlokalizowana w Glenrothes w hrabstwie Fife, to już na pierwszy rzut oka coś więcej niż rzemieślniczy zakład, celujący w wydajność na poziomie Edradour i trzymający się kurczowo tradycyjnego procesu produkcji whisky typu single malt. Już instalacja młotkowego urządzenia do rozdrabniania ziarna zamiast tradycyjnego młyna, oraz filtra zaciernego zamiast kadzi wskazywała na to, że nowa gorzelnia zechce pracować nie tylko z tradycyjnym słodem jęczmiennym, a być może również z żytem (z natury lepki i gęsty zacier żytni powodowałby zapychanie kadzi zaciernej). Jeśli dołożymy do tego zarzucony niemal wszędzie indziej w Szkocji alembik typu Lomond still, rysuje nam się obraz destylarni z wizją. Gorzelni, która nie zanudzi nas kolejnymi edycjami single malt NAS, o wydumanych nazwach i udziwnionej szacie graficznej.

W ubiegły weekend w InchDairnie odbyło się pierwsze zacieranie zasypu, w skład którego wszedł owies. Jak twierdzi destylarnia, jest to pierwszy przypadek użycia owsa do produkcji whisky w Szkocji od ponad stulecia. W skład zasypu, wykorzystanego do produkcji bieżącej partii whisky owsianej, wszedł słodowany jęczmień i specjalnie wyselekcjonowana odmiana owsa, również poddana słodowaniu. W ostatecznym składzie zasypu owies stanowił 51%, a pochodził z angielskiego Yorkshire, gdzie został wychodowany, a następnie poddany tradycyjnemu słodowaniu na specjalnie do tego celu przygotowanej podłodze. Łącznie zużyto 100 ton tak zesłodowanego owsa. Zgodnie z prawem, żeby trunek mógł ostatecznie nazywać się whisky, w skład zasypu musiała wejść pewna ilość słodowanego jęczmienia. Tak jest w przypadku każdej whisky szkockiej, w tym whisky zbożowych. Nota bene wyprodukowana w opisywany sposób whisky będzie określana mianem whisky zbożowej – jedynie produkt wytworzony w stu procentach na bazie słodowanej jęczmienia ma prawo nazywać się szkocką whisky słodową. Destylacja otrzymanej w ten sposób brzeczki rozpoczęła się 10 czerwca. Odbyła się ona w tradycyjnym alembiku, a destylacja wtórna – w alembiku typu Lomond, specjalnie zaprojektowanym dla InchDairnie. Oczekuje się, że pierwsza partia owsianego destylatu będzie miała wielkość 20 tysięcy litrów. Połowa tej pierwszej partii trafi do beczek first-fill po burbonie, natomiast druga połowa – do beczek po portugalskim moscatelu.

Jak zapowiada dyrektor firmy John Fergus & Co, właściciela InchDairnie, docelowa oferta destylarni składać się będzie z czterech elementów. Pierwszym z nich będzie regularnie destylowana tu whisky typu single malt. Drugim – whisky żytnia, nazwana tutaj RyeLaw. Ta również, zgodnie z prawem, klasyfikowana będzie jako whisky zbożowa. Trzecim elementem będzie whisky produkowana przy użyciu słodu dymionego torfem, zwana KinGlassie. Wreszcie czwartym i ostatnim – efekty specjalnych eksperymentów gorzelniczych, którym destylarnia oddawać się będzie przez dwa tygodnie w każdym roku. Nosić one będą wspólną nazwę PrinLaws, i właśnie jednym z nich będzie opisywana dziś whisky owsiana. Butelkowana będzie dopiero wtedy, gdy producent uzna, że jest ona gotowa, a więc trudno dziś przewidzieć kiedy to nastąpi.

Brzmi ciekawie? Pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Opisywane tu nowe produkty InchDairnie i innych niedawno uruchomionych destylarni zapowiadają się interesująco. Czy będą równie interesująco smakowały? Czas pokaże. Czas – najważniejszy składnik w recepturze whisky szkockiej.


[18.06.2019 / zdjęcie: InchDairnie]
Pokaż więcej wpisów z Czerwiec 2019
pixel