Otwarcie GlenWyvis
30/11/2017
Miasteczko Dingwall, usytuowane nad zatoką Cromarthy Firth, około 20 km na północny zachód od Inverness, szczyciło się niegdyś lokalizacją co najmniej dwóch destylarni, w tym słynnej Ferintosh, znanej również przez jakiś czas jako Ben Wyvis. Drugą była Glenskiach, otwarta w 1896. Obydwie destylarnie zakończyły swój aktywny żywot gorzelniczy w latach dwudziestych XX wieku – Ferintosh/Glen Wyvis w 1924, a Glenskiach w 1926.
Dzisiaj, w dniu św. Andrzeja, dziewięćdziesiąt lat po tym, jak gorzelnictwo zniknęło z Dingwall, następuje uroczyste otwarcie nowej destylarni, która ma ambicje nawiązywać do swoich dwóch poprzedniczek. Już sama nazwa nowej destylarni GlenWyvis to połączenie nazw Glenskiach i Ben Wyvis.
W z dnia na dzień rosnącym tłumie nowych wytwórni whisky szkockiej, akurat o GlenWyvis warto wspomnieć z kilku powodów. Po pierwsze, jest to pierwsza destylarnia zbudowana w całości w oparciu o fundusze crowdfundingowe. Celem pierwszej akcji zbierania funduszy, która miała miejsce w ubiegłym roku, było półtora miliona funtów. Zebrano ponad 2 miliony. W ramach drugiej oferty, tylko w ciągu 4 miesięcy zebrano kolejne 340 tysięcy. Jest to więc, jak twierdzi John McKenzie, pomysłodawca projekty, pierwsza w Szkocji gorzelnia „społeczna,” której właścicielami są członkowie społeczności lokalnej, jak i indywidualni inwestorzy z całego świata.
GlenWyvis jest w 100 procentach zakładem ekologicznym. Jej działanie opiera się w całości na energii odnawialnej, pochodzącej z turbiny wiatrowej, mini-elektrowni wodnej, pochodzi z paneli słonecznych, a także ze spalania biomasy. Do oddalonej nieco od rogatek miasteczka, usytuowanej na zboczu góry GlenWyvis nie trzeba było doprowadzać prądu z sieci ogólnej. Co więcej, destylarnia posiada swój własny samochód elektryczny, a w przyszłości planuje się uruchomienie autobusu elektrycznego, dowożącego turystów z Dingwall.
Jeszcze rok temu, kiedy lada moment miano przystąpić do prac budowlanych, a grunt pod destylarnię i magazyny został już zniwelowany, pomysłodawcy nie potrafili określić profilu przyszłej whisky, bardziej skupieni na atrakcyjności turystycznej swego projektu, niż na planowanym produkcie. W zespole nie było ani jednej osoby mającej jakiekolwiek doświadczenie w przemyśle gorzelniczym. Fakt ten budził pewne wątpliwości wśród wielbicieli whisky, którzy w sposób naturalny bardziej zainteresowani byli tym, co GlenWyvis upędzi, niż jakie atrakcje będzie oferować dla gości.
Sprawa wyjaśniła się na początku września tego roku, kiedy to ogłoszono, iż menadżerem nowej destylarni zostanie Duncan Tait, zarządzający dotąd destylarnią Mortlach w Dufftown, Speyside. Wydaje się więc, że pomysłodawcy projektu dotrzymali słowa danego inwestorom i zapewnili GlenWyvis najbardziej fachową siłę, jak tylko można było sobie wymarzyć. Każdy, kto potrafi opanować skomplikowany proces destylacji z wykorzystaniem alembiku Wee Witchie w Mortlach, bez wątpienia dokonać może prawdziwych cudów z zastosowaniem mniej skomplikowanego sprzętu odpędowego w GlenWyvis. I jest to kolejny powód, dla którego warto przyjrzeć się GlenWyvis.
Wytwarzana w GlenWyvis whisky ma więc być w stylu typowym dla regionu Highland, stosowany ma być długi proces fermentacji (72-96 godzin), wykonane na zamówienie alembiki zapewnić mają duży kontakt z miedzią, a świeży destylat trafi przede wszystkim do beczek po burbonie, z niewielkim procentem leżakującym w beczkach po sherry. Zgodnie z zapowiedziami, whisky ma być tu wytwarzana w oparciu o słód nietorfowy. GlenWyvis jednocześnie dołącza do dość ekskluzywnego grona nowych wytwórni whisky, które zapowiadają butelkowanie swojego produktu dopiero wtedy, gdy osiągnie on odpowiednią jakość. Nie przewiduje się pospiesznego butelkowania czego popadnie, żeby tylko zdobyć środki na finansowanie bieżącej działalności. Podobne zapowiedzi słyszymy z funkcjonującej w Speyside Ballindalloch.
Destylarnia zapowiada również przeniesienie do Dingwall produkcji ginu, który dotąd sprowadzany był z Szetlandów i sprzedawany pod marką GlenWyvis.
Dzisiaj, w dniu św. Andrzeja, dziewięćdziesiąt lat po tym, jak gorzelnictwo zniknęło z Dingwall, następuje uroczyste otwarcie nowej destylarni, która ma ambicje nawiązywać do swoich dwóch poprzedniczek. Już sama nazwa nowej destylarni GlenWyvis to połączenie nazw Glenskiach i Ben Wyvis.
W z dnia na dzień rosnącym tłumie nowych wytwórni whisky szkockiej, akurat o GlenWyvis warto wspomnieć z kilku powodów. Po pierwsze, jest to pierwsza destylarnia zbudowana w całości w oparciu o fundusze crowdfundingowe. Celem pierwszej akcji zbierania funduszy, która miała miejsce w ubiegłym roku, było półtora miliona funtów. Zebrano ponad 2 miliony. W ramach drugiej oferty, tylko w ciągu 4 miesięcy zebrano kolejne 340 tysięcy. Jest to więc, jak twierdzi John McKenzie, pomysłodawca projekty, pierwsza w Szkocji gorzelnia „społeczna,” której właścicielami są członkowie społeczności lokalnej, jak i indywidualni inwestorzy z całego świata.
GlenWyvis jest w 100 procentach zakładem ekologicznym. Jej działanie opiera się w całości na energii odnawialnej, pochodzącej z turbiny wiatrowej, mini-elektrowni wodnej, pochodzi z paneli słonecznych, a także ze spalania biomasy. Do oddalonej nieco od rogatek miasteczka, usytuowanej na zboczu góry GlenWyvis nie trzeba było doprowadzać prądu z sieci ogólnej. Co więcej, destylarnia posiada swój własny samochód elektryczny, a w przyszłości planuje się uruchomienie autobusu elektrycznego, dowożącego turystów z Dingwall.
Jeszcze rok temu, kiedy lada moment miano przystąpić do prac budowlanych, a grunt pod destylarnię i magazyny został już zniwelowany, pomysłodawcy nie potrafili określić profilu przyszłej whisky, bardziej skupieni na atrakcyjności turystycznej swego projektu, niż na planowanym produkcie. W zespole nie było ani jednej osoby mającej jakiekolwiek doświadczenie w przemyśle gorzelniczym. Fakt ten budził pewne wątpliwości wśród wielbicieli whisky, którzy w sposób naturalny bardziej zainteresowani byli tym, co GlenWyvis upędzi, niż jakie atrakcje będzie oferować dla gości.
Sprawa wyjaśniła się na początku września tego roku, kiedy to ogłoszono, iż menadżerem nowej destylarni zostanie Duncan Tait, zarządzający dotąd destylarnią Mortlach w Dufftown, Speyside. Wydaje się więc, że pomysłodawcy projektu dotrzymali słowa danego inwestorom i zapewnili GlenWyvis najbardziej fachową siłę, jak tylko można było sobie wymarzyć. Każdy, kto potrafi opanować skomplikowany proces destylacji z wykorzystaniem alembiku Wee Witchie w Mortlach, bez wątpienia dokonać może prawdziwych cudów z zastosowaniem mniej skomplikowanego sprzętu odpędowego w GlenWyvis. I jest to kolejny powód, dla którego warto przyjrzeć się GlenWyvis.
Wytwarzana w GlenWyvis whisky ma więc być w stylu typowym dla regionu Highland, stosowany ma być długi proces fermentacji (72-96 godzin), wykonane na zamówienie alembiki zapewnić mają duży kontakt z miedzią, a świeży destylat trafi przede wszystkim do beczek po burbonie, z niewielkim procentem leżakującym w beczkach po sherry. Zgodnie z zapowiedziami, whisky ma być tu wytwarzana w oparciu o słód nietorfowy. GlenWyvis jednocześnie dołącza do dość ekskluzywnego grona nowych wytwórni whisky, które zapowiadają butelkowanie swojego produktu dopiero wtedy, gdy osiągnie on odpowiednią jakość. Nie przewiduje się pospiesznego butelkowania czego popadnie, żeby tylko zdobyć środki na finansowanie bieżącej działalności. Podobne zapowiedzi słyszymy z funkcjonującej w Speyside Ballindalloch.
Destylarnia zapowiada również przeniesienie do Dingwall produkcji ginu, który dotąd sprowadzany był z Szetlandów i sprzedawany pod marką GlenWyvis.
Pokaż więcej wpisów z
Listopad 2017