Kawał historii w kryształowym szkle
03/10/2017
14 stycznia 1943 roku amerykański prezydent Franklin Delano Roosevelt zapisał się w historii awiacji jako pierwszy amerykański prezydent, który skorzystał z samolotu, by pokonać Atlantyk. Miejscem docelowym tej wiekopomnej prezydenckiej wyprawy była Casablanca w Maroko, gdzie Roosevelt spotkał się m.in. z Winstonem Churchillem, by uradzić co dalej z tą wojną. Dla losów świata, naturalnie, to spotkanie miało bez porównania większe znaczenie niż transatlantycki lot prezydenta.
Tymczasem w Szkocji wojna oznaczała w tym czasie już przede wszystkim ograniczenia w dostępie do żywności, a te ciągnęły za sobą konieczność czasowego zamknięcia większości destylarni lub - w nielicznych przypadkach - poważnego ograniczenia wolumenu produkcji. W Glenlivet jednak ogień wciąż palił się pod alembikami.
Tego właśnie dnia, John i George Urquhart, przedstawiciele pierwszego i drugiego pokolenia rodziny, która założyła w Elgin firmę Gordon & MacPhail, napełnili beczkę świeżym destylatem z destylarni Glenlivet. Nie byle jaką beczkę, jak się okazało po latach - była to po raz pierwszy napełniana whisky (first-fill) beczka typu hogshead po sherry. Można się tylko domyślać z jaką pieczołowitością dbano o dobrostan ten beczki w późniejszych latach, szczególnie gdy jasnym stało się w jak ważny dzień dla Europy i świata została ona napełniona. Wówczas nie było jeszcze internetu, nie było live-streamu z owego spotkania Churchilla z Rooseveltem, więc 14 stycznia jeszcze nie wszystko było tak oczywiste, szczególnie że na froncie wschodnim wciąż trwało oblężenie Stalingradu, a inwazja w Normandii miała nastąpić dopiero półtora roku później. Tak czy inaczej, beczki przechowywane nawet w tradycyjnych magazynach typu dunnage rzadko wytrzymują dłużej niż 50 lat, zanim znajdująca się w nich whisky nie utraci alkoholu poniżej wymaganego prawem poziomu 40%. A ta wytrzymała dużo więcej.
Destylarnia Glenlivet wkrótce, bo już na wiosną 1943 roku, podzieliła los tych wszystkich szkockich wytwórni whisky, które musiały wstrzymać produkcję ze względu na brak surowca. Jednak napełniona kilka miesięcy wcześniej beczka nr 121 już rozpoczęła niezwykle długą podróż w czasie. Podróż zakończoną 70 lat później, już w kolejnym stuleciu, w następnym milenium. Wcześniej jednak, w 1967 roku, kiedy to Jimi Hendrix pytał "Are You Experienced?", a Beatlesi stroili się w mundurki orkiestry sierżanta Pieprza, beczka trafiła do pit-stopu. Przewieziono ją z Glenlivet, gdzie dotąd leżakowała, do magazynu Gordon & MacPhail w Elgin. Nie omieszkano spróbować zawartości. Uznano wówczas, że whisky ma zdecydowanie większy potencjał‚ i butelkowanie jej na tym etapie byłoby nierozsądne.
I stało się, że minęło kolejne niemal pół wieku zanim zawartość beczki nr 121 trafiła do butelek. A właściwie kryształowych karafek. Nastąpiło to dopiero w 2013 roku, a karafek takich napełniono 40, z których każdą wyceniono na £30.000. Mimo niezwykle długiego okresu leżakowania, whisky zachowała moc - zabutelkowano ją w postaci cask strength, co w tym przypadku wyniosło 49,1% vol. Jak informuje Gordon & MacPhail, przy zakupie - do załatwienia na miejscu, w siedzibie firmy w Elgin, choć nie tylko - przewidziano degustację, tak więc można spróbować jak smakuje whisky sprzed ponad 70 lat i zabrać pełną, nienaruszoną karafkę do domu. Bo i przy podanej cenie, koszty podróży do Elgin przestają właściwie mieć znaczenie.
Private Collection Glenlivet 1943 oferuje - jak twierdzą ci, którym dane było jej skosztować - akcenty gorzkiej czekolady, pomarańczy, dębiny, melasy, lukrecji, subtelną popiołową dymność i niewiarygodnie długi finisz. Nam pozostaje uwierzyć im na słowo. Albo rzeczywiście wybrać się na zakupy do Elgin i wrócić do domu z jedną z czterdziestu kryształowych karafek, zapakowaną w kunsztowną drewnianą skrzyneczkę. Pamiętając przy tym, że zabieramy ze sobą kawał historii zarówno szkockiego przemysłu gorzelniczego, jak i politycznej historii świata, czy też najzwyklejszej popkultury.
[Zdjęcie: Gordon & MacPhail]
Tymczasem w Szkocji wojna oznaczała w tym czasie już przede wszystkim ograniczenia w dostępie do żywności, a te ciągnęły za sobą konieczność czasowego zamknięcia większości destylarni lub - w nielicznych przypadkach - poważnego ograniczenia wolumenu produkcji. W Glenlivet jednak ogień wciąż palił się pod alembikami.
Tego właśnie dnia, John i George Urquhart, przedstawiciele pierwszego i drugiego pokolenia rodziny, która założyła w Elgin firmę Gordon & MacPhail, napełnili beczkę świeżym destylatem z destylarni Glenlivet. Nie byle jaką beczkę, jak się okazało po latach - była to po raz pierwszy napełniana whisky (first-fill) beczka typu hogshead po sherry. Można się tylko domyślać z jaką pieczołowitością dbano o dobrostan ten beczki w późniejszych latach, szczególnie gdy jasnym stało się w jak ważny dzień dla Europy i świata została ona napełniona. Wówczas nie było jeszcze internetu, nie było live-streamu z owego spotkania Churchilla z Rooseveltem, więc 14 stycznia jeszcze nie wszystko było tak oczywiste, szczególnie że na froncie wschodnim wciąż trwało oblężenie Stalingradu, a inwazja w Normandii miała nastąpić dopiero półtora roku później. Tak czy inaczej, beczki przechowywane nawet w tradycyjnych magazynach typu dunnage rzadko wytrzymują dłużej niż 50 lat, zanim znajdująca się w nich whisky nie utraci alkoholu poniżej wymaganego prawem poziomu 40%. A ta wytrzymała dużo więcej.
Destylarnia Glenlivet wkrótce, bo już na wiosną 1943 roku, podzieliła los tych wszystkich szkockich wytwórni whisky, które musiały wstrzymać produkcję ze względu na brak surowca. Jednak napełniona kilka miesięcy wcześniej beczka nr 121 już rozpoczęła niezwykle długą podróż w czasie. Podróż zakończoną 70 lat później, już w kolejnym stuleciu, w następnym milenium. Wcześniej jednak, w 1967 roku, kiedy to Jimi Hendrix pytał "Are You Experienced?", a Beatlesi stroili się w mundurki orkiestry sierżanta Pieprza, beczka trafiła do pit-stopu. Przewieziono ją z Glenlivet, gdzie dotąd leżakowała, do magazynu Gordon & MacPhail w Elgin. Nie omieszkano spróbować zawartości. Uznano wówczas, że whisky ma zdecydowanie większy potencjał‚ i butelkowanie jej na tym etapie byłoby nierozsądne.
I stało się, że minęło kolejne niemal pół wieku zanim zawartość beczki nr 121 trafiła do butelek. A właściwie kryształowych karafek. Nastąpiło to dopiero w 2013 roku, a karafek takich napełniono 40, z których każdą wyceniono na £30.000. Mimo niezwykle długiego okresu leżakowania, whisky zachowała moc - zabutelkowano ją w postaci cask strength, co w tym przypadku wyniosło 49,1% vol. Jak informuje Gordon & MacPhail, przy zakupie - do załatwienia na miejscu, w siedzibie firmy w Elgin, choć nie tylko - przewidziano degustację, tak więc można spróbować jak smakuje whisky sprzed ponad 70 lat i zabrać pełną, nienaruszoną karafkę do domu. Bo i przy podanej cenie, koszty podróży do Elgin przestają właściwie mieć znaczenie.
Private Collection Glenlivet 1943 oferuje - jak twierdzą ci, którym dane było jej skosztować - akcenty gorzkiej czekolady, pomarańczy, dębiny, melasy, lukrecji, subtelną popiołową dymność i niewiarygodnie długi finisz. Nam pozostaje uwierzyć im na słowo. Albo rzeczywiście wybrać się na zakupy do Elgin i wrócić do domu z jedną z czterdziestu kryształowych karafek, zapakowaną w kunsztowną drewnianą skrzyneczkę. Pamiętając przy tym, że zabieramy ze sobą kawał historii zarówno szkockiego przemysłu gorzelniczego, jak i politycznej historii świata, czy też najzwyklejszej popkultury.
[Zdjęcie: Gordon & MacPhail]
Pokaż więcej wpisów z
Październik 2017