John o'Groats
04/03/2020
Osada John o’Groats na północy Szkocji ma więcej drewnianych domków letniskowych niż stałych domostw. Znajdziemy tu nabrzeże promowe – osada znajduje się tuż nad brzegiem morza – ogromny parking, sklep z pamiątkami, hotel z końca XIX wieku i punkt gastronomiczny. I niewiele więcej. Ważnym elementem krajobrazu osady jest słup z drogowskazami, na którym podano odległości do kilku miejsc na świecie, w tym Land’s End w angielskiej Kornwalii.
John o’Groats cieszy się bowiem niezwykłą lokalizacją – najdłuższa trasa turystyczna, da się wytyczyć po stałym lądzie w Wielkiej Brytanii wiedzie od Land’s End w Kornwalii (południowo-zachodni kraniec lądu) właśnie do John o’Groats w Szkocji (północno-wschodni kraniec). Odległość, jaka dzieli oba te miejsca to 1410 kilometrów, dokładnie jak data bitwy pod Grunwaldem. Dla brytyjskich rowerzystów, motocyklistów, a nawet piechurów, pokonanie tej trasy to swego rodzaju punkt honoru. No i dzięki temu nazwa John o’Groats znana jest bodaj każdemu Brytyjczykowi od dziecka.
Wraz z rosnącą popularnością trasy turystycznej North Coast 500, wiodącej wzdłuż szkockich wybrzeży, od kilku lat następuje wzrost liczby położonych wzdłuż NC500 atrakcji. Kwestią czasu było ogłoszenie planów uruchomienia kolejnej destylarni whisky szkockiej. W przypadku John o’Groats, wystarczyłaby jakaś szopa z parą alembików domowej roboty – przepływająca przez osadę prawdziwa rzesza turystów kupi wszystko, jeśli nie do degustacji, to na pamiątkę. Szczególnie, że zdecydowana większość gotowa jest kupić cokolwiek, by udowodnić znajomym, że byli w John o’Groats – po przybyciu do tego tak słynnego wszak miejsca, następuje smutna konstatacja, że jest to klasyczna, prawdziwa, przysłowiowa „dziura zabita dechami”.
Dwa dni temu pojawiła się informacja, że właśnie w John o’Groats ma powstać kolejna destylarnia szkockiej whisky, i że odpowiednie władze lokalne już wydały decyzję w tej sprawie. Na jednej z niezagospodarowanych działek w John o’Groats wkrótce rozpoczną się prace budowlane. Dwoje młodych ludzi, Kerry i Derek Campbell, już zapewnili sobie finansowanie rządowej agencji Highlands and Island Enterprise w wysokości 198 tys. funtów i zapowiadają rozpoczęcie prac latem tego roku.
Jak wyraźnie wynika z zabezpieczonej kwoty, nie będzie to przedsięwzięcie w żaden sposób porównywalne chociażby z wartą 140 milionów funtów nową Macallan. Skromne dwa alembiki, mało inspirująca architektura z blachy falistej, 60 tysięcy litrów czystego alkoholu rocznie. Przewidziano również budowę magazynu celnego, w którym dojrzewać będzie lokalna whisky. Na terenie zakładu znajdzie się miejsce na Visitor Centre, co zapewni firmie dochód na pokrycie przynajmniej części kosztów w pierwszej fazie działalności, zanim rozpocząć będzie można sprzedaż whisky.
Nowa destylarnia będzie pierwszą wytwórnią whisky szkockiej od 1937 roku, a jednocześnie stanie się najdalej na północ położoną gorzelnią na szkockim stałym lądzie. I tego tytułu chyba już nikt jej nie odbierze. Chyba, że ktoś postanowi pędzić whisky w latarni morskiej na pobliskim cyplu Dunnet Head. Jednak dalej na północ jest już ocean, a na nim archipelag Orkadów.
Na obecnym etapie trudno jest ocenić czy nowa destylarnia stanie się li tylko atrakcją turystyczną i dostawcą tanich pamiątek z północno-zachodniego wybrzeża, czy też zajmie poczesne miejsce wśród pozostałych szkockich wytwórni whisky. Wiele zależeć będzie od tego kto zajmie się samym procesem produkcji i jak uda mu się okiełznać zawiłości technologiczne. Jakkolwiek miałoby się wydarzyć, do listy producentów szkockiej whisky słodowej już wkrótce dopisana zostanie kolejna wytwórnia.
[04.03.2020 / zdjęcie: za Scottish Field]
Pokaż więcej wpisów z
Marzec 2020