Destylarnia Glen Scotia ogłosiła premierę najstarszej jak dotąd edycji swojej whisky.
Glen Scotia 48yo, 40,8% vol., to whisky, która spędziła 43 lata w beczkach refill i first-fill po burbonie. Następnie trafiła do first-fill hogshead po sherry typu oloroso, w której dojrzewała kolejne 5 lat. Proces jej maturacji zakończyło 6-miesięczne dojrzewanie w beczce second-fill hogshead po sherry typu Pedro Ximénez.
Whisky nie została poddana barwieniu karmelem, a zawartości beczki wystarczyło do napełnienia jedynie 250 butelek. Każda z nich oferowana jest w ozdobnej dębowej skrzyneczce, inspirowanej hiszpańskim wzorem kafelków Azulejo, niegdyś stosowanych w sewilskich bodegach. Cena detaliczna nowej edycji Glen Scotia ustalona została na 11,000 GBP.
W aromacie Glen Scotia 48yo poszukiwać powinniśmy akcentów pomarańczy sewilskich, nut ziołowych oraz delikatnych przypraw, w tym gałki muszkatołowej i cynamonu. W smaku pojawią się nuty karmelu, marmolady pomarańczowej, czerwonych jabłek, rodzynek, a długi finisz przyniesie echa brązowego cukru, moreli i brzoskwiń.
Jak mówi Iain McAlister, menedżer Glen Scotia, intrygujący w nowej whisky jest fakt, że różne pokolenia menedżerów destylarni oraz ich pracownicy wielokrotnie decydowali się na pozostawienie tej whisky w beczkach i kontynuację jej podróży w różnego rodzaju beczkach. Przyszedł jednak czas, by trafiła wreszcie do butelek, choćby tylko ze względu na obniżającą się zawartość alkoholu w dojrzewającym trunku i niebezpieczeństwo zejścia poniżej wymaganej prawem granicy 40% vol.
Kilkakrotnie już tutaj wspominaliśmy o tym zjawisku, przy okazji innych edycji szkockiej whisky, ale warto przypomnieć żelazną zasadę obowiązującą w szkockich magazynach celnych. Podczas dojrzewania, whisky paruje, w związku z czym systematycznie zmniejsza się objętość płynu przechowywanego w beczkach. Zjawisko to jest romantycznie określane działką dla aniołów (angels' share), a przewodnicy oprowadzający gości po destylarniach często wspominają o "szczęśliwych aniołach" unoszących się nad magazynami szkockiej whisky, przy czym szczęście to ma brać się z wdychania oparów alkoholu przez te niebiańskie istoty. W praktyce opary te przyczyniają się do rozwoju grzyba Baudoinia compniacensis, żyjącego na murach i wszelkiego rodzaju obiektach znajdujących się w pobliżu magazynów. Grzyb ten powoduje nieprzyjemny, "osmalony" wygląd wszystkiego, na czym osiądzie i zacznie się rozwijać. Bywa to prawdziwe utrapienie dla domostw sąsiadujących z kompleksami magazynów celnych.
W warunkach, jakie panują w szkockich magazynach celnych, szybciej paruje alkohol niż woda, tak więc wraz z ubytkiem objętości dojrzewającej whisky, spada także systematycznie jej moc. W przypadku dojrzewania trwającego kilkanaście lat, nie ma to większego znaczenia, jednak kiedy wiek whisky osiąga kilka dekad, należy bacznie monitorować jej stan pod kątem zawartości alkoholu. Jednym z wymaganych prawem warunków, by trunek mógł się nazywać "Scotch whisky" jest zawartość alkoholu na poziomie co najmniej 40% objętościowo. Whisky pozostawiona sama sobie na 40 i więcej lat może - choć nie musi - utracić więcej alkoholu, a tym samym stracić prawo do nazywania się szkocką whisky. Wydaje się więc, że w przypadku Glen Scotia 48yo, która osiągnęła bliską granicznej moc 40,8% vol., producent nie mógł już sobie pozwolić na dalsze leżakowanie. Mogłoby bowiem zdarzyć się, że za kolejne kilka miesięcy nie miałby już ani kropli trunku, który mógłby nazwać mianem szkockiej whisky. A tylko za starą szkocką można żądać kwoty 11 tysięcy funtów za butelkę.
W bieżącej ofercie Domu Whisky Online znaleźć można szeroki wybór whisky z destylarni Glen Scotia. Zapraszamy do odwiedzin, zakupów i ewentualnie śledzenia naszej oferty w oczekiwaniu aż i u nas pojawi się Glen Scotia 48yo.
[14.08.2023 / zdjęcie: Glen Scotia]