Jeszcze dziesięć lat temu Glasgow, największe miasto Szkocji, było prawdziwą gorzelnianą pustynią. Dziś działają w nim dwie destylarnie – Glasgow i Clydeside – i obydwie mogą się już pochwalić pełnoprawną whisky. Debiut 1770 Single Malt z destylarni Glasgow, pierwszej od stulecia gorzelni w mieście, miał miejsce w 2018 roku. Stało się to w rok po tym, jak druga destylarnia, Clydeside, przeprowadziła pierwszy odpęd. Siłą rzeczy, na pierwszą whisky z Clydeside trzeba było poczekać nieco dłużej.
Czy czekanie się opłaciło, okaże się po pierwszych degustacjach. Jedno jest pewne, w sklepach w UK już jest nowa whisky z nowej destylarni. Stobcross, bo tak nazywa się pierwsza whisky z destylarni Clydeside, to trunek, który powstał w 100% ze szkockiego jęczmienia i wody ze Loch Katrine, jeziora znajdującego się w pewnej odległości na północ od Glasgow. Whisky dojrzewała w beczkach z dębu amerykańskiego i europejskiego przez niecałe 4 lata. Przed butelkowaniem poddana została rozcieńczeniu do mocy 46%, zabutelkowana bez filtracji na zimno i bez barwienia karmelem. Koszt zakupu pojedynczej butelki to 45 GBP.
Clydeside Distillery, podobnie jak kilka lat wcześniej Glasgow Distillery, w nazewnictwie swojego produktu poszła nieco wbrew powszechnie przyjętej tradycji. Wytwarzana tam whisky sięga nazwą do tradycji. I to nie przemysłowej tradycji Glasgow, jak głosi oficjalny przekaz Morrison Glasgow Distillers Ltd., właściciela destylarni, a aż do średniowiecza. Stobcross to nazwa historycznego krzyża, będącego niegdyś swoistym drogowskazem dla podróżujących do Dumbarton Rock. W wieku XVII od tego krzyża nazwano dworek i posiadłość, które z czasem dały początek osiedlu tkaczy. Wreszcie w 1875 roku dworek Stobcross wyburzono, a w jego miejscu powstał port nad rzeką Clyde, Queen’s Dock, który wkrótce stał się globalnym centrum handlowym i w dużej mierze przyczynił się do rozpropagowania szkockiej whisky na całym świecie. W 1877 w porcie zbudowano pompownię, która dziś stanowi część destylarni Clydeside. Wypuszczona właśnie na rynek whisky Stobcross, destylowana w tym miejscu, w pewnym sensie zamyka koło, stanowi element łączący dzisiejszą aktywność na nabrzeżu rzeki Clyde z tym, co działo się tam przed wiekami. Zwłaszcza, że Tim Morrison, aktualny prezes firmy prowadzącej destylarnię Clydeside, to prawnuk Johna Morrisona, który budował Queen’s Dock w XIX wieku.
Clydeside Distillery to dziecko rodziny Morrisonów, znanych i aktywnych w szkockim przemyśle gorzelniczym już wcześniej. To ci sami Morrisonowie, którzy swego czasu tworzyli firmę Morrison Bowmore Distillers, właściciela destylarni Bowmore, Auchentoshan i Glen Garioch. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, Morrisonom bardzo zależało na tym, by otworzyć pierwszą destylarnię w Glasgow. Nieczynna od 1977 roku zabytkowa pompownia została zakupiona już w 2011 roku, jednak roboty budowlane ciągnęły się nieco dłużej niż planowano. Z jednej strony zadania nie ułatwiała portowa lokalizacja inwestycji, z drugiej, wymagana dbałość o zachowanie zabytkowego charakteru budynku piętrzyła trudności i rzucała kłody pod nogi ekipie budowlanej. Zanim więc można było rozpocząć produkcję whisky, kilka kilometrów dalej, w parki przemysłowym Hillington uruchomiona została konkurencyjna gorzelnia, i to ona skorzystała z prawa nazwania się Glasgow Distillery. Morrisonowie musieli poszukać innego pomysłu na nazwę swojego zakładu, i znaleźli go dokładnie w miejscu, w którym stoi nowa destylarnia, na nabrzeżu rzeki Clyde, czyli Clydeside.
Clydeside Distillery jest niewielkim zakładem. Jego maksymalna wydajność to pół miliona litrów czystego alkoholu rocznie. W pięknej, oszklonej hali alembików działają dwa miedziane aparaty odpędowe, a możliwości ekspansji są niemal zerowe ze względu na lokalizację i zabytkowy charakter starej pompowni. Od pierwszej chwili działalności destylarnia stała się ważną atrakcją turystyczną na mapie Glasgow i mapie whisky szkockiej w ogóle. Zlokalizowana dwa kroki od nowoczesnego The Riverside Museum i zacumowanego przy nim żaglowca The Glenlee, stanowi ważny punkt dla turystów odwiedzających miasto. Stąd też od samego początku działalności, niezależnie od produkcji whisky w Clydeside działa sklep, kawiarnia i centrum degustacyjne.
Premiera Stobcorss to już kolejny debiut whisky z jeszcze jednej nowej destylarni. Nie tak dawno witaliśmy na rynku whisky z Lindores Abbey Distillery, Lochlea, Torabhaig, Raasay, czy Dornoch. W ciągu ostatnich piętnastu lat uruchomiono w Szkocji ponad 30 nowych wytwórni whisky słodowej, w tym wymienione przed chwilą, a także Harris, Annandale, Ballindalloch, Kingsbarns, Wolfburn, czy Ardnahoe. Kolejnych kilka jest w trakcie uzyskiwania pozwoleń, czy na etapie prac budowlanych, jak choćby nowe dziecko Elixir Distillers na wyspie Islay, destylarnia Cairn w Speyside (Gordon & MacPhail), Ardgowan w Lowlands, czy przedsięwzięcie polsko-londyńskiej Bimber koło Forres, Speyside. Powstały także trzy molochy – ogromne destylarnie, uruchomione przez wielkie firmy gorzelnicze dla zapewnienia słodowego destylatu do najbardziej popularnych marek whisky mieszanych. Są to Roseisle (2009, Diageo), Dalmunach (2015, Pernod Ricard) i Ailsa Bay (2007, William Grant & Sons).
Ile jeszcze przed nami? Trudno powiedzieć. Jak długo potrwa jeszcze hossa i kiedy wreszcie przyjdzie załamanie rynku? Kiedy pierwsza destylarnia ogłosi bankructwo? Tego również nikt nie wie, choć są tacy, którzy twierdzą, że to nieuchronne. My jesteśmy jednak optymistami i trzymamy kciuki za powodzenie wszystkich nowych inicjatyw, kibicujemy każdej nowej destylarni. Któż bowiem wie, która z nich za wiele lat uzyska status kultowy, porównywalny do dzisiejszej Port Ellen? Być może Clydeside, nie da się tego przewidzieć. Z całą pewnością żyjemy w ciekawych czasach.
[19.10.2021 / zdjęcie: Morrison Glasgow Distillers]