Wielu wielbicieli whisky szkockiej przeżywa pewnego rodzaju dylemat. Z jednej strony, lubimy otrzymywać nasze butelki starannie i pięknie zapakowane. Z drugiej – przychodzi kiedyś ten moment, kiedy zaczynamy zastanawiać się co zrobić z walającymi się po kątach kartonikami, tubami, skrzyneczkami. Niełatwo jest pogodzić się z myślą, że butelki whisky mogłyby być oferowane bez dodatkowego opakowania, A jednak prędzej czy później trafiają one na śmietnik. No, nie wszystkie. Niektóre z nich to prawdziwe dzieła sztuki, stanowiące wartość same w sobie. Inne, z kolei, mają dla nas wartość sentymentalną, czy zwyczajnie przydają się do przechowywania makaronu. Ile jednak można się przywiązywać? Nawet za pomocą najdłuższego spaghetti?
Niewielu z nas chyba zwraca uwagę na jeszcze jeden, niezwykle ważny aspekt zjawiska, a mianowicie na wpływ naszego hobby na środowisko naturalne. Mówiąc wprost, jak bardzo przyczyniamy się do wzrostu zanieczyszczenia i jak wiele dobrego moglibyśmy zrobić dla planety, gdybyśmy zrezygnowali z niepotrzebnych opakowań. Naturalnie, nikt nie sugeruje, że rezygnując z tub, puszek i kartoników na whisky natychmiast uchronimy środowisko naturalne przed degradacją, jednak trudno polemizować z twierdzeniem, że każdy, najdrobniejszy nawet gest należy docenić, z każdej możliwości warto skorzystać.
Destylarnia Bruichladdich na wyspie Islay od momentu reaktywacji w 2000 roku stawiała na innowację i eksperymenty, czasem bardzo śmiałe, ale przede wszystkim na więzi między produktem, a miejscem, gdzie powstaje. Więzi te to niezwykle odpowiedzialna polityka kadrowa, pozyskiwanie surowców lokalnie, a także odpowiedzialność za środowisko, z którego się wywodzi. Ta dbałość o środowisko to między innymi stosowanie proekologicznych rozwiązań w procesie produkcji. Na wszystkich etapach, gdzie może to mieć znaczenie dla zachowania wyspy w jak najlepszym stanie dla przyszłych pokoleń. Teraz przyszła kolej na puszki.
Jak ogłosiła niedawno destylarnia Bruichladdich – czy też Progressive Hebridean Distillery, jak lubi sama siebie określać – warto zająć się nikomu niepotrzebnymi puszkami, stanowiącymi opakowanie butelek whisky. Jednak, jak to zwykle w Bruichladdich, wykazano się w tej sprawie daleko idącym wyczuciem i delikatnością w działaniu. Mianowicie, zamiast radykalnie zrezygnować z pakowania butelek w puszki, pozostawiono możliwość wyboru konsumentom. Ci dbający o środowisko, czy też zwyczajnie mający dosyć walających się po domu pustych puszek, mogą wybrać opcję bez puszki. Ci, dla których ciągle jeszcze pełne opakowanie stanowi nieodzowny element całego doświadczenia, wybierają butelkę w puszce. Nikogo nie kosztuje to ani pensa więcej, a pożytek potencjalnie niemały.
W Bruichladdich mówią, że ich celem jest zrezygnowanie z dodatkowych opakowań butelek whisky w skali globalnej. Cel bardzo ambitny, ale osiągalny tylko wówczas, kiedy ktoś postawi pierwszy krok. I oni go właśnie stawiają. Opcja rezygnacji z dodatkowej tuby dotyczy wszystkich produktów Bruichladdich kupowanych za pośrednictwem sklepu internetowego destylarni. Można się domyślać, że następnym posunięciem będzie jakiś rodzaj porozumienia z największymi sklepami, by i tam opcja taka była dostępna. Kto wie, być może jest to opcja, którą przyjmą i inni producenci. Bo jeśli spojrzeć na problem z szerszej perspektywy – jeśli nam nadmiar opakowań potrafi przeszkadzać w domu, to jaka musi być globalna skala marnotrawstwa zasobów i energii.
Bruichladdich to destylarnia określająca siebie mianem wiktoriańskiej. Rzeczywiście, powstała pod rządami królowej Victorii, w 1881 roku, co czyni z niej jedną z młodszych wytwórni whisky na wyspie Islay. Podobnie jak z Bunnahabhain, założonej w tym samym roku. Usytuowana na północnym brzegu zatoki Loch Indaal, wcinającej się w głąb wyspy od południowego zachodu. Historia jej działalności poprzetykana jest okresami nieaktywności. Ostatni przypadek wstrzymania produkcji miał miejsce w 1995 roku. Później na kilka miesięcy produkcję wznowiono w 1998, ale dopiero rok 2000 stał się dla Bruichladdich przełomowy. Zakład kupiony został przez firmę Murray McDavid za kwotę 6,5 milionów funtów, gruntownie odremontowany i ponownie pełną parą ruszyła produkcja. Z marką Bruichladdich na długie lata związał się nestor gorzelnictwa z Islay, Jim McEwan, który dla Bruichladdich porzucił dotychczasową posadę menedżera destylarni Bowmore. Od tamtej pory Bruichladdich raz po raz zaskakuje konsumentów whisky, a grono oddanych wielbicieli wytwarzanej tam whisky rośnie z roku na rok. Whisky Bruichladdich to trunek idący na przekór tradycjom wyspy Islay – jest to whisky wytwarzana na bazie słodu jęczmiennego suszonego bez użycia torfu, a więc whisky bez tego charakterystycznego dla Islay dymu. Wkrótce po ponownym uruchomieniu zakładu, ruszono z produkcją torfowej wersji, whisky Port Charlotte. Były nawet plany reaktywacji destylarni o tej samej nazwie, działającej niegdyś w pobliskiej wsi. Plany te jednak schowano do szuflady ze względów ekonomicznych. Nie zaprzestano jednak produkcji wysoko cenionej torfowej i dymnej Port Charlotte. Kolejny rok to pierwszy odpęd absolutnej rekordzistki, jeśli chodzi o poziom torfowych fenoli, whisky Octomore. Jej pierwsze edycje bazowały na słodzie dymionym do poziomu ok. 80 ppm, jednak kilka lat później do beczek trafiły edycje na słodzie ponad 100 ppm, a nawet ponad 300!
Produkty destylarni Bruichladdich dostępne są w niezwykle szerokim zakresie w bieżącej ofercie Domu Whisky Online. Zainteresowanych produktami tej niezwykłej gorzelni zachęcamy do sprawdzenia zawartości naszych półek.
[11.02.2021 / zdjęcie: Bruichladdich]