Kelpies, flaughters i inni
20/04/2017
Swego czasu klapa na polskim rynku gumy do żucia Wrigley’s i czekolady Cadbury’s związana była –przynajmniej częściowo – z faktem, że polscy konsumenci nie bardzo wiedzieli jak wymawiać nazwy tych produktów. Czy ta sama zasada dotyczy szkockiej whisky i co mają nam do zaoferowania w tym względzie szkoccy producenci?
Jednego można być pewnym – nikt nie zarzuci ulubionej whisky tylko dlatego, że nie wie jak wymawiać jej nazwę, lub nie ma za bardzo pojęcia co ta nazwa oznacza. Pod tym względem wielbiciele whisky zdecydowanie różnią się od szerszych rzesz konsumentów. Wystarczy spojrzeć na nazwy kilku destylarni, które już dawno powinny stracić całą swoją klientelę, gdyby kryterium nazwy, czy też problemów z jej wymową miało mieć decydujące znaczenie. W tym miejscu i w tym kontekście aż się prosi o refleksję nad przyszłością produktów destylarni Abhainn Dearg z wyspy Lewis w Hebrydach Zewnętrznych. Bo o pozycję Laphroaig, Bunnahabhain czy Auchentoshan nikt się martwić nie musi.
Na horyzoncie mamy chyba jednak kolejny problem związany z nazewnictwem whisky, wynikający przede wszystkim z ofensywy whisky bez deklaracji wieku (tzw. NAS). Jakoś wszak trzeba je od siebie odróżnić, a skoro etykieta ma z założenia milczeć na temat rocznika i wieku zawartości butelki, należy wymyślić chwytliwą nazwę. Patrząc na to, co od kilku lat dzieje się na rynku, odnieść można wrażenie, że kombinacje słów zrozumiałych dla wszystkich będących cokolwiek w temacie, a nadto niosących jakąś informację, są bliskie wyczerpania. Wdzięczni jesteśmy za wszelkie Double/Triple Wood, Virgin Oak, Traditional, Manager’s Dram, Gold Reserve, Special Cask Reserve, Winter’s Gold, Spey Cascade, Heritage, Ultimate, Vintage Reserve, czy Richly Matured – to jesteśmy w stanie pojąć, choć pewno nikomu nawet nie chce się za bardzo dochodzić na czym ma polegać „rich maturation” i w czym różni się od zwykłego dojrzewania w dębowej beczce, jak Pan Bóg przykazał.
Problemy zaczynają się gdy producenci za wszelką cenę chcą odejść od wyświechtanej nomenklatury (rich, old, reserve, special, founder’s) i uczynić z samych nazw małe dzieła sztuki. Wypływają wówczas na niczym nieograniczone wody wyobraźni i czasem sprawiają nam problem. Któż bowiem wie co znaczy i do czego odnosi się nazwa Nàdurra? A raczej kto wiedziałby, gdyby wyjaśnienia nie zamieszczono na etykiecie? Albo skąd wzięła się nazwa Snow Phoenix? Albo co oznaczają tajemnicze liczby na etykietach Tullibardine? I tak dalej.
Chcąc by nazwy ich whisky brzmiały intrygująco, producenci zapuszczają się w swoich poszukiwaniach w kilka ścieżek. Dość popularną opcją jest nadawanie nowym edycjom nazw związanych z samą destylarnią, jej położeniem, najbliższym sąsiedztwem, lub procesem produkcji. Poza dość oczywistymi Quarter Cask, IPA Experiment, czy Torfa, mamy do czynienia z całym szeregiem oryginalnych nazw w języku gaelickim szkockim. I tak, w Ardbeg postanowiono postawić na nazwy geograficzne – Airigh Nam Beist i Uigeadail to nazwy jezior, z których czerpana jest woda do produkcji miejscowej whisky. Corryvreckan to potężny wir morski, znajdujący się pomiędzy wyspami Jura i Scarba, a Kelpie to określenie pewnego wrednego stwora rodem ze szkockich podań, co to pod wodę może człowieka wciągnąć, utopić, a nawet pożreć. Co prawda, w szkockiej tradycji kelpies żyły w rzekach i strumieniach, nie w morzu (stwory z jezior i słonych wód nazywały się each uisge), a już na pewno nazwa kelpie nie ma nic wspólnego ze słowem kelp (rodzaj wodorostów), ale nie bądźmy małostkowi – Ardbeg to potwór, to morze, to wodorosty. A więc Kelpie.
Gaelickie nazwy geograficzne, czy też słowa powiązane kulturowo lub technologicznie z whisky wykorzystano także w Kilchoman, Arran, Pulteney, Knockdhu czy Talisker. Machir Bay to nazwa zatoki morskiej i pięknej, piaszczystej plaży, Loch Gorm to torfowe jezioro, największy zbiornik śródlądowy na Islay, Coull Point to nazwa przylądka nieco na północ od Machir Bay – wszystkie blisko Kilchoman. Nazwy anCnoc (whisky wytwarzanej w Knockdhu) takie jak Rutter, Flaughter, Tushkar i Cutter to nazwy narzędzi do wydobywania torfu, pokazanych zresztą na etykietach poszczególnych edycji. Machrie Moor to nazwa torfowiska na wyspie Arran, a nazw dwóch edycji NAS z Talisker – Skye, 57° North – wyjaśniać nie trzeba. Z kolei Port Ruighe to stara, gaelicka nazwa największej miejscowości na wyspie Skye, znanej obecnie jako Portree, podczas gdy Neist Point to najbardziej na zachód wysunięty półwysep na wyspie. W Pulteney, jako że miasteczko Wick jest osadą portową, wybrano nazwy okolicznych latarni morskich. Stąd nazwy whisky Noss Head, Duncansby Head i Dunnet Head. Nazwa torfowej BenRiach Birnie Moss to odniesienie do torfowiska znajdującego się nieco na wschód od destylarni.
Podobną kategorią, również w dużym stopniu związaną z położeniem i tradycją miejsca, w którym owa whisky powstaje, jest odwołanie do historii i mitologii skandynawskiej, wykorzystywane w nazewnictwie kolejnych edycji whisky NAS z Highland Park. Tutaj mamy do czynienia z historycznymi i na wpół legendarnymi postaciami, takimi jak Leif Eriksson czy Earl Haakon, a także z nordycką mitologią w postaci choćby tylko Odina, Thora i Lokiego. Gwoli ścisłości, wśród niedawnych edycji Highland Park znalazła się także Hobbister, której nazwa wzięła się od nazwy torfowiska Hobbister Moor, z którego pochodzi torf służący do suszenia słodu w destylarni.
Inni producenci czerpią pełnymi garściami z możliwości budowania prestiżu, jakie daje wykorzystanie łaciny i/lub języka francuskiego, a nawet hiszpańskiego. Na poczesnym miejscu w tej kategorii znajdzie się z pewnością Glenmorangie ze swoimi Lasanta, Quinta Ruban czy Nectar D’Or, BenRiach i pochodzące stamtąd Septendecim, Curiositas, Authenticus czy wreszcie Albariza i Latada. Nie można zapomnieć o Trinité, Liberté i Artisan spod szyldu Singleton of Glen Ord, a także Dominium, Regalis, Valour, Luceo, Quintessence z Dalmore.
Sprawy komplikują się nieco jeśli weźmiemy pod uwagę, że czasami nawet oficjalna nazwa whisky single malt to nie to samo, co nazwa destylarni, w której jest wytwarzana. W destylarni Springbank robi się także – oprócz flagowej Springbank – Longrow i Hazelburn, w Tobermory powstaje również Ledaig, a w Bruichladdich także Port Charlotte i Octomore. Whisky wytwarzana w Glengyle to wcale nie Glengyle, tylko Kilkerran, w Knockdhu powstaje anCnoc, a w Macduff – Deveron.
Nie sposób wymienić wszystkich problematycznych nazw, tym bardziej, że nowe pojawiają się jak grzyby po deszczu. Koszmarem dla każdego, kto zechce się uprzeć by je wymawiać, będą nazwy whisky pochodzących z Bunnahabhain - Toiteach, Ceobanach, Darach Ur, Cruach-Mhòna, Eirigh Na Greine. Aż łezka się w oku kręci na wspomnienie czasów, gdy bodaj jedynym problemem była – doskonała skądinąd – Aberlour a’bunadh.
Na koniec spróbujmy więc docenić „rozchodniaka” - nomen omen - z wyspy Jura, sąsiadki Islay, i znajdującej się tam destylarni Isle of Jura. „One for the Road” to nazwa piękna, a jakże przydatna. I zrozumiała.
Jednego można być pewnym – nikt nie zarzuci ulubionej whisky tylko dlatego, że nie wie jak wymawiać jej nazwę, lub nie ma za bardzo pojęcia co ta nazwa oznacza. Pod tym względem wielbiciele whisky zdecydowanie różnią się od szerszych rzesz konsumentów. Wystarczy spojrzeć na nazwy kilku destylarni, które już dawno powinny stracić całą swoją klientelę, gdyby kryterium nazwy, czy też problemów z jej wymową miało mieć decydujące znaczenie. W tym miejscu i w tym kontekście aż się prosi o refleksję nad przyszłością produktów destylarni Abhainn Dearg z wyspy Lewis w Hebrydach Zewnętrznych. Bo o pozycję Laphroaig, Bunnahabhain czy Auchentoshan nikt się martwić nie musi.
Na horyzoncie mamy chyba jednak kolejny problem związany z nazewnictwem whisky, wynikający przede wszystkim z ofensywy whisky bez deklaracji wieku (tzw. NAS). Jakoś wszak trzeba je od siebie odróżnić, a skoro etykieta ma z założenia milczeć na temat rocznika i wieku zawartości butelki, należy wymyślić chwytliwą nazwę. Patrząc na to, co od kilku lat dzieje się na rynku, odnieść można wrażenie, że kombinacje słów zrozumiałych dla wszystkich będących cokolwiek w temacie, a nadto niosących jakąś informację, są bliskie wyczerpania. Wdzięczni jesteśmy za wszelkie Double/Triple Wood, Virgin Oak, Traditional, Manager’s Dram, Gold Reserve, Special Cask Reserve, Winter’s Gold, Spey Cascade, Heritage, Ultimate, Vintage Reserve, czy Richly Matured – to jesteśmy w stanie pojąć, choć pewno nikomu nawet nie chce się za bardzo dochodzić na czym ma polegać „rich maturation” i w czym różni się od zwykłego dojrzewania w dębowej beczce, jak Pan Bóg przykazał.
Problemy zaczynają się gdy producenci za wszelką cenę chcą odejść od wyświechtanej nomenklatury (rich, old, reserve, special, founder’s) i uczynić z samych nazw małe dzieła sztuki. Wypływają wówczas na niczym nieograniczone wody wyobraźni i czasem sprawiają nam problem. Któż bowiem wie co znaczy i do czego odnosi się nazwa Nàdurra? A raczej kto wiedziałby, gdyby wyjaśnienia nie zamieszczono na etykiecie? Albo skąd wzięła się nazwa Snow Phoenix? Albo co oznaczają tajemnicze liczby na etykietach Tullibardine? I tak dalej.
Chcąc by nazwy ich whisky brzmiały intrygująco, producenci zapuszczają się w swoich poszukiwaniach w kilka ścieżek. Dość popularną opcją jest nadawanie nowym edycjom nazw związanych z samą destylarnią, jej położeniem, najbliższym sąsiedztwem, lub procesem produkcji. Poza dość oczywistymi Quarter Cask, IPA Experiment, czy Torfa, mamy do czynienia z całym szeregiem oryginalnych nazw w języku gaelickim szkockim. I tak, w Ardbeg postanowiono postawić na nazwy geograficzne – Airigh Nam Beist i Uigeadail to nazwy jezior, z których czerpana jest woda do produkcji miejscowej whisky. Corryvreckan to potężny wir morski, znajdujący się pomiędzy wyspami Jura i Scarba, a Kelpie to określenie pewnego wrednego stwora rodem ze szkockich podań, co to pod wodę może człowieka wciągnąć, utopić, a nawet pożreć. Co prawda, w szkockiej tradycji kelpies żyły w rzekach i strumieniach, nie w morzu (stwory z jezior i słonych wód nazywały się each uisge), a już na pewno nazwa kelpie nie ma nic wspólnego ze słowem kelp (rodzaj wodorostów), ale nie bądźmy małostkowi – Ardbeg to potwór, to morze, to wodorosty. A więc Kelpie.
Gaelickie nazwy geograficzne, czy też słowa powiązane kulturowo lub technologicznie z whisky wykorzystano także w Kilchoman, Arran, Pulteney, Knockdhu czy Talisker. Machir Bay to nazwa zatoki morskiej i pięknej, piaszczystej plaży, Loch Gorm to torfowe jezioro, największy zbiornik śródlądowy na Islay, Coull Point to nazwa przylądka nieco na północ od Machir Bay – wszystkie blisko Kilchoman. Nazwy anCnoc (whisky wytwarzanej w Knockdhu) takie jak Rutter, Flaughter, Tushkar i Cutter to nazwy narzędzi do wydobywania torfu, pokazanych zresztą na etykietach poszczególnych edycji. Machrie Moor to nazwa torfowiska na wyspie Arran, a nazw dwóch edycji NAS z Talisker – Skye, 57° North – wyjaśniać nie trzeba. Z kolei Port Ruighe to stara, gaelicka nazwa największej miejscowości na wyspie Skye, znanej obecnie jako Portree, podczas gdy Neist Point to najbardziej na zachód wysunięty półwysep na wyspie. W Pulteney, jako że miasteczko Wick jest osadą portową, wybrano nazwy okolicznych latarni morskich. Stąd nazwy whisky Noss Head, Duncansby Head i Dunnet Head. Nazwa torfowej BenRiach Birnie Moss to odniesienie do torfowiska znajdującego się nieco na wschód od destylarni.
Podobną kategorią, również w dużym stopniu związaną z położeniem i tradycją miejsca, w którym owa whisky powstaje, jest odwołanie do historii i mitologii skandynawskiej, wykorzystywane w nazewnictwie kolejnych edycji whisky NAS z Highland Park. Tutaj mamy do czynienia z historycznymi i na wpół legendarnymi postaciami, takimi jak Leif Eriksson czy Earl Haakon, a także z nordycką mitologią w postaci choćby tylko Odina, Thora i Lokiego. Gwoli ścisłości, wśród niedawnych edycji Highland Park znalazła się także Hobbister, której nazwa wzięła się od nazwy torfowiska Hobbister Moor, z którego pochodzi torf służący do suszenia słodu w destylarni.
Inni producenci czerpią pełnymi garściami z możliwości budowania prestiżu, jakie daje wykorzystanie łaciny i/lub języka francuskiego, a nawet hiszpańskiego. Na poczesnym miejscu w tej kategorii znajdzie się z pewnością Glenmorangie ze swoimi Lasanta, Quinta Ruban czy Nectar D’Or, BenRiach i pochodzące stamtąd Septendecim, Curiositas, Authenticus czy wreszcie Albariza i Latada. Nie można zapomnieć o Trinité, Liberté i Artisan spod szyldu Singleton of Glen Ord, a także Dominium, Regalis, Valour, Luceo, Quintessence z Dalmore.
Sprawy komplikują się nieco jeśli weźmiemy pod uwagę, że czasami nawet oficjalna nazwa whisky single malt to nie to samo, co nazwa destylarni, w której jest wytwarzana. W destylarni Springbank robi się także – oprócz flagowej Springbank – Longrow i Hazelburn, w Tobermory powstaje również Ledaig, a w Bruichladdich także Port Charlotte i Octomore. Whisky wytwarzana w Glengyle to wcale nie Glengyle, tylko Kilkerran, w Knockdhu powstaje anCnoc, a w Macduff – Deveron.
Nie sposób wymienić wszystkich problematycznych nazw, tym bardziej, że nowe pojawiają się jak grzyby po deszczu. Koszmarem dla każdego, kto zechce się uprzeć by je wymawiać, będą nazwy whisky pochodzących z Bunnahabhain - Toiteach, Ceobanach, Darach Ur, Cruach-Mhòna, Eirigh Na Greine. Aż łezka się w oku kręci na wspomnienie czasów, gdy bodaj jedynym problemem była – doskonała skądinąd – Aberlour a’bunadh.
Na koniec spróbujmy więc docenić „rozchodniaka” - nomen omen - z wyspy Jura, sąsiadki Islay, i znajdującej się tam destylarni Isle of Jura. „One for the Road” to nazwa piękna, a jakże przydatna. I zrozumiała.
Pokaż więcej wpisów z
Kwiecień 2017