Burns Night
25/01/2017
W dniu dzisiejszym – 25 stycznia – przypada rocznica urodzin Roberta Burnsa (1759-1796), jednego z najbardziej znanych szkockich poetów. Co roku w tym dniu w Szkocji, choć nie tylko tam, organizowane są tzw. Burns Supper, uroczyste kolacje, mające na celu celebrowanie wszystkiego, co szkockie, w tym pamięci narodowego poety. Nie przypadkiem dzieje się to właśnie w rocznicę urodzin Burnsa – zasłynął on bowiem jako poeta piszący przede wszystkim po szkocku i sławiący w swoich wierszach uroki swej ojczyzny, jej kulturę i tradycje, a przede wszystkim uroki prostego życia na szkockiej prowincji.
Robert Burns znany jest jako autor między innymi poematu „Tam o’ Shanter,” wiersza „Do myszy,” czy wreszcie piosenki „Auld Lang Syne,” mówiącej o wartości przyjaźni, a śpiewanej przez Szkotów przy różnych okazjach, głównie w Sylwestra (zwanego w Szkocji Hogmanay). „Auld Lang Syne” znana jest również w Polsce. U nas na tę samą melodię śpiewa się harcerską piosenkę o ognisku, którego blask już dogasa. Inny utwór Burnsa, „Scots Wha Hae,” pieśń nawiązująca do postaci Williama Wallace’a, przez długie lata służył jako nieoficjalny hymn narodowy Szkotów. Echa jego twórczości znaleźć można w literaturze światowej – tytuł powieści Steinbecka „Myszy i ludzie” stanowi nawiązanie do wspomnianego poematu „Do myszy,” natomiast tytuł powieści J. D. Salingera „Buszujący w zbożu” pochodzi wprost z pieśni „Comin’ Through the Rye” autorstwa szkockiego barda epoki romantyzmu.
Jako że tradycyjny wieczorek burnsowski stanowi celebrację szkockości, nie może na nim zabraknąć muzyki granej na dudach, haggis i szkockiej whisky. O poezji Roberta Burnsa nie trzeba chyba wspominać. I tak, organizowane przez różnego rodzaju organizacje, w tym kluby i stowarzyszenia poświęcone whisky, wieczorki burnsowskie mają ustalony rytuał, w którym nie może zabraknąć pewnych elementów. Przynajmniej w części oficjalnej.
Burns Supper rozpoczyna się od powitania gości muzyką graną na dudach. Kiedy już zbiorą się wszyscy zaproszeni, głos zabiera gospodarz uroczystości i zaprasza gości do zajęcia miejsc przy stole. Następnie odmawiana jest modlitwa dziękczynna, najczęściej w postaci tzw. Selkirk Grace, której autorstwo przypisywane jest czasami – niesłusznie zresztą – Robertowi Burnsowi. Wreszcie goście dostają cos do jedzenia. Pierwszym daniem jest najczęściej zupa. Ze względu na panujący w ich kraju klimat, Szkoci doceniają znaczenie dobrej, treściwej zupy, a kuchnia szkocka oferuje co najmniej kilka ciekawych jej odmian, w tym szkocki rosół (zupełnie inny od polskiego), cock-a-leekie, czy cullen skink.
Po zaspokojeniu pierwszego głodu przychodzi czas na główne, a w każdym razie najważniejsze, danie wieczoru. Znowu rozlega się muzyka grana na dudach, a przy jej akompaniamencie uroczyście wnoszone jest na salę najbardziej tradycyjne ze szkockich dań, haggis. Nad półmiskiem, na którym znajduje się parujące jeszcze, gorące danie, gospodarz lub któryś z bardziej znamienitych gości, wygłasza „Odę do haggis” (Address to a Haggis) autorstwa patrona wieczoru, Roberta Burnsa. Kiedy mistrz ceremonii dochodzi do odpowiednich wersów poematu, sięga po przyniesiony mu nóż, po czym rozcina haggis od jednego do drugiego końca. Przy pomocy whisky wznoszony jest toast za haggis, serwowanego tradycyjnie z ziemniaczanym puree i gotowaną rzepą. Zebrani zasiadają do stołu i przystępują do posiłku. Co ważne, podczas całej ceremonii recytacji Ody do haggis i rozkrawania dania, wszyscy zebrani stoją.
W dalszej części wieczoru serwowane są inne dania, wznoszone kolejne toasty, wygłaszane kolejne mowy. Nie może zabraknąć toastu ku pamięci Roberta Burnsa i jego poezji, ale też nie zdarza się, by zapomniano o mowie na cześć płci pięknej (Address to the Lassies). Początkowo było to bardziej rozbudowane podziękowanie złożone na ręce pań, które przygotowały spożywany właśnie posiłek, jednak z czasem wyewoluowało w kierunku bardziej frywolnego opiewania uroków zebranych przy stole pań. Te nie mogą pozostać panom dłużne, więc natychmiast po wychyleniu toastu za zdrowie pań, następuje ich odpowiedź, Reply to the Laddies. W trakcie wieczoru śpiewane są pieśni autorstwa Roberta Burnsa i recytowane jego wiersze. Wieczór kończy się odśpiewaniem Auld Lang Syne – na stojąco, trzymając się za ręce.
Tak więc, Robert Burns, haggis, whisky, dudy, dobra zabawa – tak Szkoci kultywują jedno z ważniejszych narodowych świąt. Jak ważne są te wszystkie elementy niech świadczy fakt, że wszystkie je znaleźć można nie tylko w tradycyjnych, ludowych zabawach, ale w miejscach, na artefaktach wykorzystywanych w życiu codziennym, na przykład, na banknotach wypuszczanych przez Bank of Scotland. A jeśli wierzyć obiegowej opinii, są one dla Szkotów niezwykle istotne.
Nie sugerujemy konieczności recytowania wierszy Burnsa, nie każdy znajduje przyjemność w delektowaniu się haggis, jednak każdy, komu bliska jest Szkocja, kto lubuje się w narodowym trunku Szkotów, wznosi dziś toast kieliszkiem whisky. Lub większą ich liczbą, w zależności od upodobań i wytrzymałości.
Robert Burns znany jest jako autor między innymi poematu „Tam o’ Shanter,” wiersza „Do myszy,” czy wreszcie piosenki „Auld Lang Syne,” mówiącej o wartości przyjaźni, a śpiewanej przez Szkotów przy różnych okazjach, głównie w Sylwestra (zwanego w Szkocji Hogmanay). „Auld Lang Syne” znana jest również w Polsce. U nas na tę samą melodię śpiewa się harcerską piosenkę o ognisku, którego blask już dogasa. Inny utwór Burnsa, „Scots Wha Hae,” pieśń nawiązująca do postaci Williama Wallace’a, przez długie lata służył jako nieoficjalny hymn narodowy Szkotów. Echa jego twórczości znaleźć można w literaturze światowej – tytuł powieści Steinbecka „Myszy i ludzie” stanowi nawiązanie do wspomnianego poematu „Do myszy,” natomiast tytuł powieści J. D. Salingera „Buszujący w zbożu” pochodzi wprost z pieśni „Comin’ Through the Rye” autorstwa szkockiego barda epoki romantyzmu.
Jako że tradycyjny wieczorek burnsowski stanowi celebrację szkockości, nie może na nim zabraknąć muzyki granej na dudach, haggis i szkockiej whisky. O poezji Roberta Burnsa nie trzeba chyba wspominać. I tak, organizowane przez różnego rodzaju organizacje, w tym kluby i stowarzyszenia poświęcone whisky, wieczorki burnsowskie mają ustalony rytuał, w którym nie może zabraknąć pewnych elementów. Przynajmniej w części oficjalnej.
Burns Supper rozpoczyna się od powitania gości muzyką graną na dudach. Kiedy już zbiorą się wszyscy zaproszeni, głos zabiera gospodarz uroczystości i zaprasza gości do zajęcia miejsc przy stole. Następnie odmawiana jest modlitwa dziękczynna, najczęściej w postaci tzw. Selkirk Grace, której autorstwo przypisywane jest czasami – niesłusznie zresztą – Robertowi Burnsowi. Wreszcie goście dostają cos do jedzenia. Pierwszym daniem jest najczęściej zupa. Ze względu na panujący w ich kraju klimat, Szkoci doceniają znaczenie dobrej, treściwej zupy, a kuchnia szkocka oferuje co najmniej kilka ciekawych jej odmian, w tym szkocki rosół (zupełnie inny od polskiego), cock-a-leekie, czy cullen skink.
Po zaspokojeniu pierwszego głodu przychodzi czas na główne, a w każdym razie najważniejsze, danie wieczoru. Znowu rozlega się muzyka grana na dudach, a przy jej akompaniamencie uroczyście wnoszone jest na salę najbardziej tradycyjne ze szkockich dań, haggis. Nad półmiskiem, na którym znajduje się parujące jeszcze, gorące danie, gospodarz lub któryś z bardziej znamienitych gości, wygłasza „Odę do haggis” (Address to a Haggis) autorstwa patrona wieczoru, Roberta Burnsa. Kiedy mistrz ceremonii dochodzi do odpowiednich wersów poematu, sięga po przyniesiony mu nóż, po czym rozcina haggis od jednego do drugiego końca. Przy pomocy whisky wznoszony jest toast za haggis, serwowanego tradycyjnie z ziemniaczanym puree i gotowaną rzepą. Zebrani zasiadają do stołu i przystępują do posiłku. Co ważne, podczas całej ceremonii recytacji Ody do haggis i rozkrawania dania, wszyscy zebrani stoją.
W dalszej części wieczoru serwowane są inne dania, wznoszone kolejne toasty, wygłaszane kolejne mowy. Nie może zabraknąć toastu ku pamięci Roberta Burnsa i jego poezji, ale też nie zdarza się, by zapomniano o mowie na cześć płci pięknej (Address to the Lassies). Początkowo było to bardziej rozbudowane podziękowanie złożone na ręce pań, które przygotowały spożywany właśnie posiłek, jednak z czasem wyewoluowało w kierunku bardziej frywolnego opiewania uroków zebranych przy stole pań. Te nie mogą pozostać panom dłużne, więc natychmiast po wychyleniu toastu za zdrowie pań, następuje ich odpowiedź, Reply to the Laddies. W trakcie wieczoru śpiewane są pieśni autorstwa Roberta Burnsa i recytowane jego wiersze. Wieczór kończy się odśpiewaniem Auld Lang Syne – na stojąco, trzymając się za ręce.
Tak więc, Robert Burns, haggis, whisky, dudy, dobra zabawa – tak Szkoci kultywują jedno z ważniejszych narodowych świąt. Jak ważne są te wszystkie elementy niech świadczy fakt, że wszystkie je znaleźć można nie tylko w tradycyjnych, ludowych zabawach, ale w miejscach, na artefaktach wykorzystywanych w życiu codziennym, na przykład, na banknotach wypuszczanych przez Bank of Scotland. A jeśli wierzyć obiegowej opinii, są one dla Szkotów niezwykle istotne.
Nie sugerujemy konieczności recytowania wierszy Burnsa, nie każdy znajduje przyjemność w delektowaniu się haggis, jednak każdy, komu bliska jest Szkocja, kto lubuje się w narodowym trunku Szkotów, wznosi dziś toast kieliszkiem whisky. Lub większą ich liczbą, w zależności od upodobań i wytrzymałości.
Pokaż więcej wpisów z
Styczeń 2017